środa, 9 września 2015

Prolog

Chcesz wiedzieć jak powiedzie się dalsze życie Lilianny?
Czy wszystko się ułoży?
Do jakiej szkoły pójdzie?
Czy znajdzie swoją drugą połówkę?
Jak poradzi sobie Zuza?
Czy Ojciec Lilianny i Zuzy poradzi sobie z czwórką dzieci?
Może znajdzie kolejną kobietę?
Czy Alan poczuje się odrzucony?
To i wiele innych wątków pojawi się w kolejnej części z serii Lilla, pt. "Lilla na studiach".
Myślę, że czytelników przybędzie i spodoba Wam się kolejny rozdział.
Buziaki :*

niedziela, 2 sierpnia 2015

Rozdział XIX- Załamanie

Poniedziałek, 8 stycznia 2016

 Już tydzień, od wypadku. Z moją siostrzyczką było wszystko dobrze, przed wczoraj tata przywiózł ją do domu. Lilianna zawsze mówiła, że chce, żeby jej druga córka miała imię po babci, czyli Zofia. Na razie spała w łóżeczku w pokoju rodziców, ale w przyszłości będzie miała swój mały zakątek.
Byliśmy dzisiaj w szpitalu, stan Lilianny nie polepszył się. Lekarze uspokajali nas i mówili, że wszystko będzie dobrze, ale oni zawsze tak mówią. Wróciliśmy do domu i pocieszyliśmy się Zosią. Ona była taka słodka, tylko była nieszczęśliwa, to było widać, nie miała przy sobie mamy. Od rana było bardzo zimno i chociaż chciałyśmy iść z Zośką na spacer, to nie mogłyśmy. 

Wtorek, 8 stycznia 2016

Wszyscy byli smutni. Tata ciągle czekał na telefon ze szpitala o stanie Lilianny. Bardzo ją polubiłam. Chodź z początku byłam przeciwko ich związku to teraz cieszę się, że są razem Zauważyłam, że ona też mnie polubiła, traktowała mnie jak swoją córkę. Powtarzałam sobie "Ona musi z tego wyjść!".
Około 15:00 do taty zadzwonił telefon. Wszyscy byli ciekawi o co chodzi. Po 5 minutach tata powiedział nam, że Lilianna poczuła się lepiej i wyszła ze śpiączki, natychmiast zerwałyśmy się z Zuzą z kanapy i pobiegłyśmy po Zośkę. Alan został w domu, z babcią. Po 10 minutach byliśmy już na miejscu. Wtargaliśmy się z Zosią na 3 piętro schodami, ponieważ winda była zepsuta. Kiedy Zosia zauważyła swoją mamę od razu zaczęła płakać. Wszystkim nam poleciały łezki w oku. To było wzruszające. Chcieliśmy dać jej córkę na ręcę, ale była jeszcze za słaba. Długo siedzieliśmy i nic nie mówiliśmy. Wszyscy myśleli, że wszystko już będzie dobrze, kiedy nagle zaczęło coś "pikać". Tata natychmiast zawołał lekarza. Kazał on nam się odsunąć i podjął reanimację, jednak nie udało się...
Lilianna już... Wszyscy zaczęli płakać. Zosia też poczuła, że ktoś odszedł i płakała głośniej od nas. Nie mogliśmy jej uspokoić. Lekarz kazał nam iść do domu i uspokoić się. W domu było cicho i smutno. Mocno przytuliłam Zuzię. Pozostał jej tylko tata. Tylko ona nie poznała go jeszcze dosyć dobrze. Mama była jej bliska, bardzo bliska. Rozumiem ją, ja też straciłam mamę... 

Niedziela, 13 stycznia 2016

Pogrzeb był w piątek. Zuzia bardzo płakała, ostatni raz widziała swoją mamę. Dziś już jest jakoś lepiej w domu, bardziej radośnie. Tata jest bardzo smutny, już dwa razu stracił swoją żonę. Myślę, że więcej się już nie zwiążę z żadną kobietą. Zuza już nie była tak wesoła jak kiedyś. Po południu poszłam do jej pokoju, ale nie było jej tam. Szukałam jej po całym domu. Nikt nie wiedział gdzie jest. Pomyślałam, że poszła na spacer, żeby przemyśleć i pobyć sama, ale długo jej nie było. Zaczęłam się martwić, dzwoniłam do niej, ale telefon milczał. Wzięłam więc tatę i pojechaliśmy szukać jej po okolicy. Nikt jej nie widział. Zaczęłam się martwić, że coś jej się stało, ktoś ją porwał, czy co...
Szukaliśmy cały dzień, Zuza nie pojawiła się w domu. Zaczęliśmy myśleć, czy nie ma jakiejś ciotki bliskiej, albo dziadków, ale ona i jej mama nigdy nie mówiła o swojej rodzinie. Pojechaliśmy więc na policję i zgłosiliśmy zaginięcie, przyjęli zgłoszenie, ale uważali, że ona po prostu chciała pobyć sama. 

Poniedziałek, 14 stycznia 2016 

Szukaliśmy jej pół nocy, ale nigdzie jej nie było. W końcu zdecydowaliśmy, że pójdziemy do detektywa. Tata wszystko mu opowiedział i po około godzinie przyjechali do naszego domu. Pierwsze co zrobili to spytali gdzie jest pokój zaginionej. Poszli tam i zaczęli przeszukiwać pokój. Szukali wskazówek, w końcu znaleźli pamiętnik, w którym Zuza napisała: "Nie mam dla kogo żyć, moja mama nie żyje, a tata... taty prawie w ogóle nie znam, ja już nie mam po co żyć!". Ten wpis nas wszystkich zszokował. Detektywi dalej przeszukiwali pokój, by znaleźć jakiś adres ciotki Zuzy. Po długim wyczekiwaniu w notatniku znaleźli adres jakiejś Marii Kowalczyk. Po nazwisku zorientowałam się, że to może być jej ciotka lub babcia. Detektywi nie zwlekali i natychmiast pojechali w wyznaczone miejsce. Pani Ania, która była detektywem, poszła zadzwonić do domu, lecz nikt nie otwierał. Długo tam czekali, aż w końcu pod domem pojawiła się kobieta. Pani Ania bez wahania wybiegła z samochodu i zatrzymała ją. Spytała:
-Pani Maria Kowalczyk?
-Tak, to ja, o co chodzi?
-Zna może pani Zuzannę Kowalczyk? To jakaś pani rodzina?
-A kim pani jest? 
-Nazywam się Anna Wilk i jestem prywatnym detektywem.
-Aha, to przepraszam bardzo. Tak Zuzia to moja siostrzenica, a coś się stało?
-A możemy porozmawiać na spokojnie?
-Tak, proszę, niech pani wejdzie do domu.
 Wyznała jej, że dzień wcześniej Zuza była u niej i dziwnie się zachowywała. Miała ze sobą plecak, co zwróciło uwagę Marii. Anna dowiedziała się też, że w Toruniu mieszkają dziadkowie Zuzy. 

Wtorek, 15 stycznia 2016

Nie mogłam spać i całą noc rozmyślałam gdzie może być Zuza, cicho weszłam do jej pokoju. Przypomniałam sobie, jak kiedyś mi mówiła, że ma schowek pod łóżkiem i tam chowa jakieś prywatne rzeczy, a więc zajrzałam tam. Było tam sporo zdjęć z Lilianną, jej dziadkami i... tajemniczą osobą. Zastanawiałam się kto to może być. Postanowiłam zachować zdjęcie i szukać dalej. To co zobaczyłam zszokowało mnie. Na dnie schowka leżała koperta, postanowiłam ją otworzyć. W środku leżało 300 złotych, zdjęcie i kartka, na której napisane było:
"13 stycznia 2016, stary zamek w Toruniu. 300 złotych. Godzina 14:00." .
Szybko zapakowałam to do koperty i nie zwracając uwagi na godzinę(5:00), pobiegłam do sypialni taty. Nie mogłam go dobudzić. Po chwili otwarł oczy i zapytał:
-Coś się stało? 
-Tak, wstań i chodźmy do salonu, wszystko ci wytłumaczę, szybko, nie mamy czasu, to chodzi o Zuzie!
-Dobrze, dobrze, idę.
Po 5 minutach byliśmy już na dole. Wyciągnęłam z koperty pieniądze, zdjęcie z jakimś mężczyzną i kartkę. Dałam tacie. Nie skojarzył od razu, ale kiedy przeczytał jeszcze raz, spytał:
-Lilka, skąd to wzięłaś?
-Nie mogłam spać i poszłam do pokoju Zuzy, przypomniałam sobie, że ma schowek pod łóżkiem i tam zajrzałam. Kiedy to zobaczyłam od razu przybiegłam do Ciebie.
-Dobrze, jest jeszcze wczesna godzina. Musimy poczekać chociaż do 7:00. Zadzwonię wtedy do babci, żeby przyjechała do Alana i po detektywów. 
Po godzinie 7:00 byliśmy już w drodze na stary zamek. Ja z tatą zostaliśmy w samochodzie, ale to długie czekanie strasznie nas zniecierpliwiło. Poszliśmy więc w stronę bramy. Weszliśmy na jakąś wielką salę, było tam dużo kolumn, a zza jednej z nich dobiegał jakiś głos. Postanowiliśmy to sprawdzić. Kiedy podeszliśmy bliżej, zobaczyliśmy Zuzię, jednak ona była cała we krwi. Natychmiast zadzwoniłam po pogotowie i po policję. Tata zajął się Zuzą, odwiązał ją i odkleił taśmę z ust. Ona nie miała siły, aby coś powiedzieć. Zawołałam detektywów, ale oni nie byli sami. Był z nimi mężczyzna ze zdjęcia, które znalazłam pod łóżkiem Zuzy. Tylko nadal nie wiedzieliśmy co się tu stało. Na razie tylko mogliśmy sobie wyobrażać. Po około 5 minutach pod zamek przyjechała wezwana karetka i policja. Lekarze szybko opatrzyli rany i zabrali Zuzę na obserwację, a policja wzięła podejrzanego mężczyznę na komisariat. Detektywi zawieźli nas do domu. Podziękowaliśmy im za znalezienie Zuzy i pojechaliśmy naszym samochodem do szpitala. Spędziliśmy tam całe popołudnie. Zuza miała tam zostać jeszcze jeden dzień. Oprócz licznych obrażeń nic wielkiego jej się nie stało. 


Czwartek, 17 stycznia 2016

Wczoraj Zuza wróciła do domu. Policja przesłuchała ją w szpitalu i okazało się, że ten mężczyzna to były partner Lilianny. Zuza próbowała zepsuć ich związek, żeby mama nie cierpiała, a on chciał się zemścić na Zuzii. Na początku kazał jej przynosić jedzenie, a jeśli by odmówiła, on pobiłby ją, od niedawna kazał jej przynosić pieniądze, a w niedzielę musiała dać mu 300 złotych. Zuza obmyśliła to wszystko i stwierdziła, że nie ma dla kogo żyć, dlatego poszła na umówione miejsce, lecz bez pieniędzy. Mężczyzna pobił ją, związał oraz uśpił. Kiedy obudziła się, przemyślała to wszystko jeszcze raz i stwierdziła, że popełniła błąd. Miała od razu iść z tym na policję. I wie, że ma dla kogo żyć, ona ma nas. Ma mnie, Zośkę, Alana i... naszego tatę. 
Odpoczęła jeszcze trochę i poszłyśmy z Zosią na długi spacer.

 Wtorek, 12 marca 2016

Już minęły 2 miesiące od śmierci Lilianny, Zuzia zapomniała już o tych strasznych przeżyciach sprzed 2 miesięcy. Teraz jest szczęśliwa. 3 tygodnie temu miałyśmy ferie. A teraz znów chodzimy do szkoły, wszystko zaczyna się układać. Zofia miała już chrzciny. Zobaczyła ją cała nasza rodzina. Mam nadzieję, że ja z Zuzą już nigdy się nie rozłączymy.

 Mam dla Was dwie wiadomości, dobrą i złą. Zacznę od złej. To był ostatni rozdział, ale części pierwszej. A teraz ta dobra. Zdecydowałam, że napiszę, drugą część pt. "Lilla na studiach.", a jeśli wszystko pójdzie jak po maśle, to może napiszę nawet część trzecią, która będzie opowiadać o Liliannie w dorosłym życiu. W każdej części pojawią się nowi bohaterowie, no i nie którzy odejdą. Drugą część zacznę pisać chyba od początku roku szkolnego, albo troszkę później, ale wszystko będzie dalej ns tym blogu. Żeby mój pomysł się powiódł, muszę znaleźć nowych czytelników, abym miała dla kogo pisać. To do zobaczenia. Buziaki i zyczę miłych wakacji :*
 

niedziela, 24 maja 2015

Rozdział XVIII-Tragedia!

Wtorek, 24 grudnia 2015

Przygotowania do wigilii szły pełną parą. Każdy miał pełne ręce roboty. Jedni robili makówkę, inni uszka. Nie jedliśmy obiadu, ponieważ parę godzin później miała być wielka uczta. 
Około 16:00 wszyscy usiedliśmy przy stole. Odmówiliśmy modlitwę, podzieliliśmy się opłatkiem i zaczęliśmy jeść. Po kolacji każdy otrzymał prezent. Alan myślał, że to od gwiazdora, ale reszta wiedziała, że to rodzice nam kupili prezenty. 
Dostałam nowy telefon. Tak bardzo się ucieszyłam. Zuza też dostała telefon, ale inny. Alan natomiast został obdarowany zabawkami. Dostał koparkę, ciężarówkę itd. Rodzice myśleli, że my o nich zapomnieliśmy, ale tak nie było. Liliannie kupiliśmy kolczyki i naszyjnik, a tacie zegarek. Troszkę kosztowało, ale opłacało się. W końcu ich kochamy. O północy poszliśmy na pasterkę. Byłam śpiąca, ale udało mi się wytrzymać.

Środę, 25 grudnia 2015

Jak to w święta spotykamy się z rodziną. Co roku przygotowywał ktoś inny, teraz wypadło na nas. Około 14:00 do naszego domu przyjechała cała rodzina. Po raz pierwszy usiedliśmy razem z Zuzą i Lilianną przy tak wielkim rodzinnym stole. Razem z Zuzą i młodszym kuzynostwem poszliśmy do innego pokoju, aby porozmawiać o innych rzeczach. Ja z Zuzą chciałyśmy porozmawiać, Alan i Kacper pobawić się zabawkami, a Marta i Oliwia w chowanego. 
Oni byli co najmniej o 5 lat młodsi od nas. Dziewczynki namawiały nas do zabawy w chowanego, ale my z tego już wyrosłyśmy. Po długich namowach, zgodziłyśmy się. To było dziecinne. Po zabawach, poszliśmy na pyszną kolację, przy której wszyscy pytali jak z dzieckiem, kiedy się urodzi, itd. 

 Niedziela, 31 grudnia 2015

Sylwester! Uwielbiam! Około 13:00 pojechaliśmy na ostatnie zakupy w tym roku. Zażyczyłam sobie Picollo i słodycze. W końcu miał być to mój pierwszy sylwester z Zuzą. Po powrocie do domu zadzwoniłam jeszcze do Nicol, zapytałam:
-Przyjdziesz dziś do mnie na sylwestra?
-Wiesz co, nie wiem. 
-To spytaj się mamy.
-No ale nie teraz.
-Dlaczego?
-Nie ma jej w domu. Ale myślę, że będę mogła.
-To super.
-A kto będzie.
-Ja, Zuza i Ty.
-No dobra. Jeszcze potwierdzę.
-Dobra. Pa.
Około 19:00 do drzwi zadzwonił dzwonek. Przyszła Nicol. Usiadłyśmy w moim pokoju, po chwili przyszła Zuza. Włączyłyśmy telewizor i przyniosłyśmy jedzenie i napoje.Tata z Lilianną imprezowali w salonie. Wszyscy wytrwaliśmy do 1:00 w nocy.

Poniedziałek, 1 stycznia 2016 

Nicol spała u nas w domu. Było fantastycznie. To był najlepszy sylwester. Alan był jeszcze mały i poszedł spać o wiele wcześniej. Zjedliśmy spokojnie śniadanie. Około 10:00 tata z Lilianną pojechali do lekarza, ponieważ termin porodu zbliżał się wielkimi krokami. Ja z Lilianną i Alanem posprzątaliśmy w domu. Mieliśmy wspaniały pomysł na narodziny nowego członka rodziny. Jak skończyliśmy sprzątać, zadzwoniłam do taty i spytałam się:
-Wszystko dobrze?
-Tak, a dlaczego pytasz?
-Martwiłam się, ponieważ nie odbierałeś. Miałam złe przeczucia.
-Nie ma się co martwić.
-A z Lilianną wszystko dobrze?
-Tak, tak. Zaraz wyjeżdżamy.
-Dobrze, to nie przeszkadzam.
Razem z Lilianną oglądałyśmy telewizję. Powiedziałam:
-Długo ich nie ma.
-No pewnie, gdzieś weszli.
-...Może...
-No wcześniej też tak się martwiłaś, i po prostu nie mógł odebrać. A dzwoniłaś?
-Nie...
-No i dlaczego. Dzwoń!
Wybrałam numer, ale tata nie odbierał, kazałam Zuzii zadzwonić do mamy, ale ona też nie odbierała. Było już po 13:00, a ich dalej nie było. Zadzwoniłam do babi, aby przyszła do nas jak najszybciej. Zgodziła się i po niecałych 10 minutach była już u nas w domu. Ja z Lilianną poszłyśmy ich poszukać. Cały czas dzwoniłyśmy, ale telefon milczał. Ja wiedziałam, że coś się stało. Czułam to! 
Poszłyśmy na przystanek i pojechałyśmy w stronę lekarza do którego chodzi Lilianna. Spytałyśmy go:
-Czy Lilianna, pana pacjentka wyszła już?
-Tak, ponad godzinę temu, a coś się stało?
-Nie pojawiła się w domu, ona była z moim tatą tutaj. Dzwoniłysmy do nich, ale nie odbierają.
-A byłyście na policji?
-Nie!
-Poczekajcie, ja tylko pójdę sprawdzić, czy nie przyjęto nikogo do szpitala. Może Wasza mama urodziła, a my nic o tym nie wiemy.
-Mamy taką nadzieję.
Lekarz przyszedł i powiedział:
-Nikogo nie przyjęto.
-To co z nimi jest?
-Ja już kończę pracę, pomogę Wam ich poszukać.
-Dobrze.
Przeszukaliśmy okolicę szpitala, nikt ich nie widział. Postanowiliśmy, że  jak najszybciej pojedziemy na policję. Jak na złość zdarzył się jakiś wypadek i musieliśmy czekać. Po chwili Zuza zawołała:
-Lilla, czy to nie jest nasze... auto?
-Co? Nie! Tylko nie to! To nasz samochód!

Szybko wybiegłam z auta i pobiegłam w stronę wypadku, policjanci nie chcieli nas wpuścić. Powiedziałam:
-To nasi rodzice! Wpuśćcie nas!
Udało się. Wpuścili, ale widok był oszałamiający. Tata i Lilianna byli cali we krwi, a Lilianna była nieprzytomna. Martwiłyśmy się. Podeszłyśmy do Lilianny, ale lekarze powiedzieli:
-Odejdźcie! Bierzemy ją do szpitala! Musimy ratować dziecko!
Niemal nie straciłam przytomności. Byłam zszokowana. Tata nie odniósł poważnych obrażeń, ale Lilianna mogła umrzeć. Wsiadłyśmy do samochodu ginekologa Lilianny i pojechaliśmy do szpitala.
Lekarz poszedł uratować swoją pacjentkę i jej dziecko. Strasznie się trzęsłyśmy. Po chwili zobaczyłam na telefon, a tam 10 nieodebranych połączeń od babi. Zapomniałam jej powiedzieć. Natychmiast zadzwoniłam do babci i poinformowałam ją o tym zdarzeniu. Na dworze było strasznie zimno. Pół godziny później przyszedł ginekolog i spytałyśmy go?
-No powie pan coś?

-...Dziecko jest uratowane.
-A...moja mama? - spytała Zuza
-Zapadła w śpiączkę. Nie wiemy kiedy się obudzi, jeżeli w ogóle, ale bądźmy dobrej myśli.
-Tak, tak pan tylko mów Wy tak zawsze uspokajacie.
-A powiedziałem Wam prawdę. Możecie zobaczyć się siostrą.
Poszłyśmy zobaczyć naszą siostrzyczkę. W tym czasie byłyśmy szczęśliwe i załamane.
Do końca dnia byłyśmy w szpitalu. Przyjechała tam jeszcze babcia i Alan. Tata czuł się już lepiej i następnego dnia miał zostać wypisany.
 

niedziela, 10 maja 2015

Rozdział XVII- Grypa

Poniedziałek, 31 listopada 2015

    Kiedy się obudziłam, czułam, że źle się czuję. Nie miałam siły iść do szkoły. W łóżku leżałam około godzinę. Nie mogłam dłużej, bo było strasznie nudno, a poza tym czułam się trochę lepiej. 
Poszłam więc pomóc Liliannie, która była już w 7 miesiącu ciąży. Nie mogła podnosić ciężkich rzeczy, więc pomogłam. Pojechałyśmy jeszcze do apteki po syrop i po tabletki. 
Gdy wróciłyśmy była 13:00. Ugotowałyśmy obiad, przy czym dobrze się bawiłyśmy i poszłyśmy odpocząć. Lilianna pojechała odebrać Alana z przedszkola, a ja zjadłam obiad. 
Około 14:00 ze szkoły wróciła Zuza. Zapytałam:
-Jak było w szkole?
-Poczekaj, tylko odgrzeje sobie obiad.
Po 5 minutach do salonu przyszła Zuza, z przepysznym obiadem, zapytałam:
-No to powiesz?
-No dobra. Co ja chciałam powiedzieć? ... A, Karolina się wyprowadza!
-Coo?! ...To teraz już wiem, dlaczego się tak często przeprowadza.
-Tak, kiedy pani nas o tym poinformowała, wszyscy byli zadowoleni, ale nie dawali tego po sobie poznać.
-No i dobrze, jakby pani zauważyła, to...
-No, ona okłamała nas we wszystkim.
-Ona, wszystko miała zaplanowane, ale coś jej się to nie udaje. Widocznie zawsze trafia na osoby, które sobie z nią radzą albo na takie, które mają tatę takiego jak ja.
-Mhhm, mogę już jeść?
-Tak, czy ja bronię?- zaśmiałam się.
Gdy Zuza zjadła obiad, zapytała jeszcze:
-A jak Ty się czujesz?
-Już lepiej, to chyba taka jednodniowa choroba.
-Ale chyba nie przez sprawdzian z biologii?
-Sprawdzian? Przez sprawdzian? Nie!
-To jutro pójdziesz do szkoły?
-Raczej tak, a czemu?
-To radzę ci nie iść.
-Dlaczego?
-Pani z biologii, pytała dlaczego cię nie było. Myślała, że nie przyszłaś bo nie umiałaś na sprawdzian i pewnie dalej tak myśli.
-Nie! Ale ja naprawdę się źle czuję.
-To nie idź jutro do szkoły. Przeczekaj jeszcze. Zrozumie, że byłaś naprawdę chora.
-Dobra, jutro zostanę w domu. Dzięki!
-Ale za co?
-No za informację.
-Ale nie mów o tym nikomu, bo jak pani się dowie to...
-Dobra, dobra.

Czwartek, 5 grudnia 2015

    Nadal jestem w domu. Czuję się jeszcze gorzej. Z rana pojechałam z tatą do lekarza. 
Była ogromna kolejka. Czekaliśmy chyba godzinę, ale w końcu weszłam. 
Lekarz przebadał mnie i powiedział, że mam grypę. Nie byłam zadowolona, ponieważ będę musiała leżeć w łóżku, by nikogo nie zarazić, a w szczególności Lilianny. W dodatku zbliżały się święta Bożego Narodzenia. Musiała do nich zupełnie wyzdrowieć. Cały dzień był nudny, mogłam jedynie czatować przez internet z przyjaciółmi i z Zuzą.

Czwartek, 19 grudnia 2015

     Byłam w szkole. Wyzdrowiałam. Na szczęście to ostatni dzień w szkole przed świętami. Mogłam wreszcie jechać na zakupy. Około 15:00 cała rodzina wyjechała na zakupy. Spędziliśmy 3 godziny na kupowaniu przeróżnych prezentów i ubrań. Nie mogłam doczekać się już świąt. W domu znaleźliśmy się o 19:00, natychmiast przymierzyłam moją cudowną sukienkę. Na wieszaku wyglądała jak normalna sukienka, jednak gdy ją założyłam wyglądałam rewelacyjnie.
Byłam przeszczęśliwa. Święta już tuż-tuż!








Jednak coś wymyśliłam. Może być? Komentujcie i dawajcie pomysły. Pozdrawiam i zapraszam do czytania! :)
PS. Zapraszam na MOJEGO instagrama i  TUTAJ


[Przepraszam za spamik]
Zapraszam do siebie! :) ---> http://lilla2000.blogspot.com
Historia o zwykłej dziewczynie o imieniu Lilianna, która nie ma łatwego życia.
Co chwilę coś w nim się zmienia.

Nowa siostra
Poszukiwania
Kłopoty

Jeśli chcesz dowiedzieć się o życiu Lilianny, wpadnij.
Będę bardzo wdzięczna :)
Na pewno się odwdzięczę!

niedziela, 3 maja 2015

Rozdział XVI- W porządku

Poniedziałek, 4 października 2015

 Udawałam ,że jestem chora. Nie chciałam iść do szkoły, ale Lilianna zorientowała się. Musiałam szybko się ubrać i pojechać do szkoły. Razem z Zuzą, trzymałyśmy się razem. Gdy skończyły się zajęcia, czekałam na autobus. Zuza poszła chwilę wcześniej do szkoły. Podeszła do mnie, wtedy Karolina, powiedziała:
-Pilnuj swojej rodziny.
Wystraszyłam się. Natychmiast zadzwoniłam do taty. Po 10 minutach przyjechał po mnie i po Zuzę. Wyznałam im, że Karolina groziła mi. Tata postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Zawiózł nas do domu, a sam pojechał do domu Karoliny. Nie miałam siły nic zrobić. Cała się trzęsłam. Po około godzinie, do domu wrócił tata. Zbiegłam po schodach, aby z nim porozmawiać. Usiedliśmy w salonie, a tata powiedział:
-Wszystko będzie dobrze!
-Ale... skąd wiesz?- zapytałam
-Teraz nie powie o tobie nic złego.
-Ale... ty nie zrobiłeś... jej nic złego?- zapytała Lilianna
-Nie martwcie się o to! Porozmawiałem z nią i w końcu zrozumiała.
-Naprawdę? Tak łatwo poszło?
-No nie tak łatwo, nie chciała nic powiedzieć.
-To jak to z niej wyrzuciłeś?
-Zaszantażowałem ją.
-Ale...
-Dowiedziałem się, że ona nas wszystkich okłamała. Ona wcale nie była prześladowana. Postanowiłem to wykorzystać. 
-Jesteś fantastyczny, co było dalej?
-Wyznałem, że o wszystkim wiem. Karolina była nieźle wkurzona. Wtedy powiedziała, że skończy z tym prześladowaniem. Nie uwierzyłem jej od razu, ale przyrzekła.
-Tato, jesteś fantastyczny... Dziękuję!

Uściskałam go z całych sił i razem z Zuzą, poszłyśmy do jej pokoju. Usiadłyśmy przed laptopem i śledziłyśmy portal społecznościowy. Pisałyśmy z przyjaciółmi. Odrobiłyśmy lekcję i długo, długo rozmawiałyśmy.

Piątek, 7 listopada 2015

Nie bałam się już chodzić do szkoły. Dzięki tej sprawie, dowiedziałam się, kto jest moim prawdziwym przyjacielem. Ci prawdziwi nie opuścili mnie.  Po obiedzie całą rodziną pojechaliśmy do dziadków. Rozpieścili nas, jak nigdy wcześniej. Długo u nich gościliśmy. Kiedy wyszliśmy z domu dziadków, na dworze było biało.  Śnieg zasypał miasto. Trudno było się pogodzić, że zima już u stóp.



Przepraszam, że taki krótki, ale myślę, że dość ciekawy. Zapraszam do czytania. Pozdrawiam.
 

wtorek, 21 kwietnia 2015

Rozdział XV- "I wszystko poszło na marne"

Środa, 29 września 2015

Byłam zadowolona z sedna sprawy. Po lekcjach pojechałam z Zuzą do domu. Po drodze rozmawiałyśmy o Karolinie. Gdy dotarłam do domu, natychmiast poszłam do biura taty. Po chwili pojawił się tam tata. Powiedziałam:
-Udało się!
-Ale co?
-No ten plan
-Jaki plan...?
-No ten z Karoliną.
-A ten... zapomniałem! Przez to zasłabnięcie Lilianny, zupełnie zapomniałem!
-A nic nie szkodzi. Ale udało się! Nawet nie wiesz jak się cieszę!
-Czyli ona już ci nie grozi?
-No jeszcze nic na to nie wskazuję, ale po niej wszystkiego można się spodziewać. 
-No tak. Ale myślę, że nie dałaś po sobie poznać?
-Nie... no coś ty?
-Tak, myślałem. Moja krew! Idź się ucz!
-Dobrze, tatusiu!
Zjadłam obiad i usiadłam przed komputerem. Czekałam na wiadomości od znajomych, ale chyba zapomnieli o nożu w mojej torbie. I wtedy, spostrzegłam w oknie Karolinę. Nie byłam zadowolona. Otwarłam okno i zawołałam:
-Idź stąd!
-Nie! Myślisz, że nie wiem? Jeszcze tego pożałujesz!
Zmartwiłam się i wystraszyłam. Zamknęłam okno i pobiegłam do taty. Wyznałam mu:
-Tato! Karolina było w ogrodzie!
-Coo?
-No... Karolina! Ona o wszystkim wie! Nie mam pojęcia od kogo się dowiedziała.
-A mówiłam o tym komuś?
-Yyy...Zuzii i nikomu więcej.
-Rozumiem, że mówiłaś  jej, aby nikomu nie powtarzała.
-Tak, tak. Powtarzałam jej to co chwilę.
-Czyli musiała słyszeć waszą rozmowę... albo była u nas w ogrodzie i podsłuchiwała.
-Nie! I wszystko poszło na marne!
-Nie martw się! Coś wymyślimy!
Po tej rozmowie, straciłam humor. Pouczyłam się jeszcze niecałą godzinę i poszłam spać.

Sobota,  2 października 2015

Obudziłam się wcześnie rano, ale długo rozmyślałam nad Karolina. Poprzedniego dnia nie byłam w szkole, ponieważ bałam się wybryków Karoliny. Ona była już naprawdę nieznośna. Kiedy wstałam, na dole czekali już na mnie tata, Zuza i Alan. Szybko ubrałam się i pojechaliśmy po Liliannę. Po odebraniu mamy ze szpitala, pojechaliśmy na wspólny obiad. Cały dzień spędziliśmy wszyscy razem w rodzinnej atmosferze. Wieczorem czatowałam jeszcze z przyjaciółmi. Gdy przypominałam sobie o szkole, jedyne co przychodziło mi do głowy to Karolina. Bałam się jej i spotkania w szkole. Poszłam spać późną nocą.

Wiem, trochę krótki, ale chciałam szybko dodać. Jak myślicie, czy Lillianna pójdzie do szkoły? Czy pogodzi się jeszcze z Karoliną?




poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Rozdział XIV- Lekcja

Wtorek, 28 września 2015

-A więc jest...według innych, miła, sympatyczna. Według mnie jest samolubna, głupia, egoistka, wredna, oj mogłabym wymieniać.
-Jest aż tak źle?
-Tak. A więc co wymyślamy?
-No chwila...chyba mam!
-No niech pan mówi w końcu!!!
-Wy chodzicie razem do klasy, tak?
-Taak!
-No to ty jutro w czasie lekcji, podłożysz jej... to... do torby.
-Coo? Co to?
-To... to jest nóż.
-Ooo, to się uda. Bo my jutro mamy przynieść do szkoły nóż, ale nikt o tym nie wie tylko ja. I ja powiem pani, że nikt nie ma. Później zauważę, że Lilianna ma nóż i wyciągnę. Oj, będzie się tłumaczyć.
-Dziewczyno!... Przecież to jest... cudowne! Ty nadajesz się na detektywa!
-Dziękuję! Mogę już iść?
-Tak, tylko nie zapomnij noża i uważaj na siebie. Spotykamy się jutro w tym samym miejscu o tej samej godzinie.
-Do widzenia!
Znajomy taty wrócił do samochodu i pojechaliśmy do domu. Wytłumaczył mi wszystko. I to ja miałam zwyciężyć. Poszłam do swojego pokoju, uczyć się, ale przypomniałam sobie, że Marcel do mnie dawno nie pisał. Otwarłam laptopa i napisałam do niego. Czekałam 10 minut i nic. Pisałam jeszcze raz i jeszcze, ale on nie odpisywał. Widziałam, że był dostępny. Napisałam ostatni raz
 "Marcel! Odpisz! Co się dzieje?". Po długim oczekiwaniu, odpisał:
-I ty się jeszcze pytasz, co się dzieje?
-Ale o co chodzi?
-No nie udawaj!
-Ale, ja naprawdę nie wiem.
-Powiem Ci! Ty mnie po prostu nie kochasz. Ty... ty jesteś egoistką, myślisz tylko o sobie. Zrywam z tobą! 
-Marcel! Co ty mówisz? Hallo?! 
-...
-Karolina! Nie! To ona!- napisałam przez przypadek.
Ale Marcel nie odpisał. Załamałam się. Karolina wszystko chce zepsuć. Nie miałam siły się uczyć. Położyłam się i rozmyślałam. Po 20 minutach do pokoju weszła Lilianna. Zapytała:
-Lilla? Ty płaczesz?
-...N-nie...
-Co się dzieje? To coś... w... szko...
W tym momencie Lilianna zemdlała. Zakrzyczałam, tak głośno, żeby wszyscy domownicy usłyszeli.
Zbiegli się natychmiast. Zuza zadzwoniła po pogotowie. Tata był zaskoczony. Po około 10 minutach przyjechało pogotowie. Zabrali mamę do szpitala. Martwiłam się, to już zdarzyło się drugi raz podczas ciąży. Wszyscy natychmiast pojechaliśmy do niej. Przebadali ją i zostawili na obserwacji. Poszliśmy ją pocieszyć i dowiedzieć się co się dzieje. Lilianna powiedziała:
-Nie martwcie się. Wszystko dobrze.
-A co się stało? -zapytał tata.
-To przez zdenerwowanie. Po prostu muszę się uspokoić.
-A ile dni będziesz tu leżeć, mamo? -zapytała Zuza.
-Nie wiem, córciu. Może trzy dni.
-A z dzieckiem wszystko w porządku?
-Tak, tak.
-A który to miesiąc?
-Prawie 6.
-Zostały jeszcze 3 miesiące.  
Rozmawialiśmy tak przez godzinę. Zupełnie zapomniałam o Marcelu i o szkole. Gdy przyjechaliśmy do domu była godzina 19:15. Zajrzałam na pocztę. Tam było chyba 10 wiadomości. Zapomniałam jej wyłączyć i wszyscy myśleli, że nie odpisuje. Tam były wiadomości od Marcela, który zrozumiał moją przypadkową wiadomość. Natychmiast mu odpisałam. Pogodziliśmy się. Zjadłam kolację i czytałam resztę wiadomości. Wytłumaczyłam reszcie znajomym, że Karolina coś kombinuję. Poszłam do pokoju Zuzy i powiedziałam jej o planie. Nie była zadowolona. Później do 21:00 razem się uczyłyśmy.

Środa, 29 września 2015

Do szkoły zawiózł mnie tata. Tam opowiedział do końca jak ma wyglądać ta lekcja i poszłam. Troche się bałam. Zaczęła się lekcja. Pani powiedziała:
-Na dzisiaj mieliście przynieść nóż.
-Coo?- zapytali wszyscy
-No mówiłam Karolinie, miała wam przekazać.
-Karolina?- zapytali uczniowie.
-O nie! Zapomniałam powiedzieć! Miałam tyle spraw na głowie!
Wtedy ona miała zawołać, że ja mam nóż, ale ja powiedziałam "Co to?"  i udawałam zdziwioną. 
Nóż był bardzo wielki, wyglądał na tasaka. Podniosłam go i pokazałam pani. Ta zdziwiona, zapytała:
-Czy to twoje?
-Nie- rzekłam
-A więc czyje? KTO PODRZUCIŁ NÓŻ LILIANNIE DO TORBY?!
W klasie zapanowała cisza. Wpatrywałam się cały czas w Karolinę, ale ona siedziała w bezruchu. Po chwili, jeden z chłopaków powiedział:
-Ja widziałem jak ... Karolina... wrzuciła nóż do torby Lillianny.
-Tak? Karolina, czy to prawda?
-...
-Karolina?! Mówże!
-Tak to ja!
-Karolina? Dlaczego? - zapytałam
-Chciałam się na tobie zemścić!
-Ale dlaczego? Co ci zrobiłam?
-...
Karolina, idziesz do dyrektora, w tej chwili! 
Ucieszyłam się, bo wszystko poszło lepiej niż myślałam. 

Tak oto zapowiada się rozdział XIV. Jak myślicie, czy wyda się, że to sprawka znajomych Lilianny? I dlaczego Karolina mści się na Liliannie?

 

niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział XIII-Plan

Poniedziałek, 27 września 2015

Tata nie był zadowolony. Powiedziałam:
-Ja naprawdę nikomu nic nie mówiłam, tylko Zuzii i teraz tobie. Ona wszystko zmyśla.
-Ja ci wierzę. Musimy coś wymyślić.
-Ale co? Masz jakiś pomysł?
-...Chyba tak. A ona widziała mnie kiedyś?
-Ja jej Ciebie nie przedstawiałam.
-Czyli ona mnie nie zna. Wszystko powinno się udać.
-Tato? A powiesz mi, co chcesz zrobić?
-Nie teraz. Muszę tylko wszystko zorganizować.
Martwiłam się o tatę. "A jeśli on zrobi jej coś złego?"- myślałam. Po około godzinie tata wrócił do domu. Natychmiast poszłam do jego biura, czekałam tam za nim. Powiedziałam:
-Czekam. Tato?
- No dobrze. Mam zamiar pójść do niej i ją zastraszyć. 
-Ale jak?
-Ty wiesz gdzie ona mieszka?
-Tak, wiem, ale co ty...
-Pójdę jutro do niej. Zaczekam sobie na nią. Zapytam ją, gdzie jest szkoła, itd. Później doprowadzę to tego, aby opowiedziała o sobie.
-Ale to się nie uda. Ona z tobą nie będzie rozmawiać. 
-Zobaczysz, będzie. 
-No i co dalej?
-W końcu zaproponuje jej pomoc w nękaniu Ciebie.
-Tato?
-Nie chcesz słuchać? 
-Chcę!
-Wszystko tak zaplanuję, że jeszcze do Ciebie przyjdzie i Cię przeprosi.
-A ty nie wkopiesz się w kłopoty.
-Ah, zapomniałem. To nie ja pójdę, tylko znajomy z pracy, on się na tym lepiej zna.
-Ale na pewno się uda?
-Tak, na pewno. Idź już spać.
-A Lilianna o tym wie?
-Nie... jeszcze nie.
Poszłam do pokoju i momentalnie usnęłam.

Wtorek, 28 września 2015

Bałam się iść do szkoły. Nikomu nie mówiłam o planie taty, nawet Zuzii, ale ona zauważyła, że cośsię dzieje, ponieważ byłam taka nieobecna. 
W szkolnej szafce, znalazłam jakiś dziwny papier. Był mocno kolorowy. Rzucał się w oczy. Wzięłam go w ręcę, a tam było napisane: "Tylko spróbuj powiedzieć coś dyrektorowi! A i jeszcze jedno uważaj na swojego brata!"  Z przerażenia, usiadłam pod szafką.  Po chwili zadzwonił dzwonek. Nie miałam sił wstać i zostałam na miejscu. Po około kwadransie, przybiegła do mnie Zuza. Zapytała:
-Lilla? Coś się stało? Czemu płaczesz?
Dałam jej list. Dalej płakałam. Zuza też nie była zachwycona. Powiedziała:
-Powiem nauczycielce, że źle się poczułaś. Zadzwoń po tatę.
Nauczycielka przybiegła do mnie. I to ona zadzwoniła po tatę. Po dwudziestu minutach w szkole zjawił się tata. On naprawdę myślał, że ja się źle czuje, ale było jeszcze gorzej. Zabrał mnie do samochodu. Po drodze powiedziałam:
-Tato, ale to nie jest tak jak ty myślisz.
-Ale co?
-No... bo ja nie jestem chora, ani nic w tym stylu, tylko... załamana.
-Ale co się stało?
-Zatrzymaj się gdzieś!
Tata zatrzymał się na poboczu, a ja dałam mu list od Karoliny. Gdy go przeczytał, widziałam, że był wściekły i miał jakiś plan. Dojechaliśmy do domu, już nie myślałam tak o tym liście. Przypomniałam sobie o taty planie. Zapytałam taty:
-Mogę pojechać z wami?
-Ale ona cię zobaczy i nic z tego nie wyjdzie.
-Przyrzekam, ja będę uważać.
-No dobrze. Za pół godziny wyjeżdżamy.
Przyjechaliśmy na wyznaczone miejsce po około godzinie.Tam wyczekiwaliśmy Karolinę. W końcu pojawiła się. Znajomy taty wyszedł z samochodu i poszedł w kierunku jej domu. Karolina nie weszła do domu, a znajomy krążył wokół niej, w końcu ona zapytała:
-Przepraszam, pan kogoś szuka?
-O dzień dobry, nie kogo, tylko czego. Szkoły szukam!
-Ah, jak pan pójdzie prosto i po około 100 metrach skręci w prawo, powinno ją już widać.
-Dziękuję, tylko ja nie jestem stąd i nie wiem jak wygląda ta szkoła, a chce tu zapisać moją córkę.
-No dobrze, zaprowadzę tam pana.
-O dziękuję! A ile ty masz lat?
-15!
-Oo, młoda jesteś. A jak Ci idzie w szkole?
-Ah, mam taką... wścipską koleżankę, długo jest to opowiadać, ale ona nie chciała mi w niczym pomóc. Teraz muszę się na niej zemścić.
-Ah, tak. Mogę Ci w tym pomóc. Jestem z wykształcenia detektywem.
-Naprawdę???
-Tak, powiedz tylko mi coś o niej, pokaż jak wygląda i zobaczymy co się da zrobić.
-Dobrze, a może spotkamy się dzisiaj za godzinę?
-Dobrze, to ja pójdę do tej szkoły i spotkamy się w tym miejscu.
-Ok, o już jesteśmy pod szkołą. Do widzenia!
-Dziękuję! Do zobaczenia!
Znajomy wrócił do samochodu opowiedział nam o rozmowie i poszedł na wyznaczone miejsce. Daliśmy mu jeszcze podsłuch. Karoliny długo nie było, ale w końcu przyszła. Powiedziała:
-To co robimy?
-Musisz mi o niej opowiedzieć.
-A więc jest...


 


 

środa, 15 kwietnia 2015

Rozdział XII - Problemy

Poniedziałek, 27 września 2015

Nie mogłam się doczekać reakcji chłopaków. Byłam taka ciekawa co powiedzą na zmianę Karoliny.
Gdy z Zuzą przyjechałam do szkoły, nie było tak jeszcze Karoliny. Niecierpliwiłam się, myślałam, że nie przyjdzie. Zadzwonił dzwonek, a jej dalej nie było. Pierwszą lekcją była fizyka, pani jest wymagająca i odważna i... Po pięciu minutach, do klasy wpadła Karolina. Pani powiedziała:
-Dzień dobry, a czy ty uczysz się w naszej szkole?
-Tak.
-A jak się nazywasz?
-Karolina Bartkowiak.
-Karolina?- zapytali moi znajomi- To ty?
-Tak, to ja , a zmieniłam się?
-I to jak. Nie wierzę. Jednak wszystko się da. Od dzisiaj wierzę w kosmitów. -powiedział Bartek.
-Bartek!- wrzasnęła nauczycielka- Wracajmy do lekcji, na przerwie pogadacie!
Całą lekcję wszyscy wpatrywali się w Karolinę, jeszcze w dodatku siedziała w drugiej ławce, wszyscy mieli na nią oko. Teraz to ona była najpiękniejszą dziewczyną w klasie.Wszyscy zwracali uwagę tylko na nią. Żałowałam, że aż tak ją zmieniłam. Na szczęście Zuza nie była tak podekscytowana.
Na przerwie widziałyśmy, że koło Karoliny zbierały się tłumy ludzi, pytali, jak ty to zrobiłaś, ktoś ci pomagał, a ona odpowiadała:
-Nie! Ja to wymyśliłam, tata mi pomógł. 
I jeszcze dodała:
-Pytałam Zuzii i Lilianny, czy mi pomogą, to mnie odrzuciły.
Gdy to usłyszałam, strasznie się wkurzyłam. Podeszłam do niej i... źle zrobiłam. Stało tam dużo osób, a ja podeszłam do Karoliny i spoliczkowałam ją, dodałam jeszcze:
-I nie pytaj jeszcze za co!
Cała szkoła w tym momencie spostrzegła mnie i Zuzę. Wtedy zrozumiałam, że źle zrobiłam, policzkując ją. Było już za późno, po chwili zadzwonił dzwonek. Podszedł do nas dyrektor i poprosił do gabinetu. Strasznie się bałam, pierwszy raz tam byłam. Zawsze byłam spokojna.
Dyrektor był wyrozumiały i spokojny. Spytał:
-Dlaczego uderzyłaś... Karolinę?
-To było tak. Od początku. Karolina byłą nowa w naszej szkole i nikogo nie znała. Na dodatek nie była ładna. Codziennie do niej podchodziłam i pytałam. Ale ona nie odzywała się. W końcu pewnego dnia odezwała się, zaprosiłam ją do siebie, poznałam i postanowiłam zmienić jej wygląd. Ja i  Zuza zrobiłyśmy jej ładną fryzurę, dałyśmy jej kosmetyki. W szkole nikt jej poznał, ale później zaczęli do niej wszyscy podchodzić...
-I dlatego ją uderzyłaś?
-Nie, to nie wszystko. Usłyszałam jak pytali jej się jak ona to zrobiła, czy ktoś jej pomagał, a ona odpowiedziała, że sama to zrobiła. I jeszcze powiedziała, że pytała mnie i Zuzy, czy jej pomożemy, i my niby powiedziałyśmy,że nie. A wszystko było odwrotnie.
-A więc, wy tak uważacie. Możecie już iść, zaraz zawołam Karolinę.
Wróciłyśmy na lekcje, tam nie było już Karoliny. Nie mogłam oderwać myśli o rozmowie. Byłam ciekawa co powiedziała Karolina, dyrektorowi. Czekałyśmy i czekałyśmy do końca lekcji nie przyszła. Na przerwie drzwi od gabinetu otwarły się. Wyszedł dyrektor i zawołam nas jeszcze raz. Weszłyśmy do środka, a tam siedziała Karolina. Byłam wściekła. Dyrektor powiedział:
-Ktoś z was kłamie, ale teraz nie wiem kto. Wy mówicie, że pomagałyście Karolinie, a ona mówi, że nie. Ja już nie mam na to siły. Mówcie prawdę, albo inaczej sobie pogadamy... No dalej, dalej.
W pokoju zapanowała cisza. Miałam wielką nadzieję, że Karolina wydusi to z siebie. Jednak długo nikt się nie odezwał, nawet dyrektor. W końcu powiedział:
-Karolina?...
-Dobrze, powiem tą prawdę. -odparła Karolina.
-Słucham.
-A więc, to była prawda co mówiła Lilianna. One mi pomogły, zrobiły ze mnie śliczną dziewczynę. 
-A dlaczego kłamałaś?- zapytałam
-Widziałam jak chłopacy patrzyli na Ciebie i na Zuzę. Pozazdrościłam Wam. Też tak chciałam. Już mnie zmieniłyście, a ja chciałam być popularna, więc postanowiłam skłamać. Powiedziałam wszystkim,...że ...wy mnie odrzuciłyście. I wtedy podeszłaś ty! To bolało!
-Trzeba było mówić prawdę.
-Cisza! Dobrze, a więc tobie należy się kara i tobie też Lilianna. Zuza, jak nie chcesz tu być to możesz wyjść.
-Dobrze, ale ja zostanę z Lilianną.
-A więc, Karolina i Lilianna, będziecie mi pomagać. Lilianna przez 5 dni, a Karolina... przez... 10 dni! Za te wszystkie kłamstwa!
Wyszłyśmy z gabinetu i zadzwonił dzwonek. Po godzinie poszłyśmy do domu. Postanowiłam powiedzieć o wszystkim tacie, a jak zwykle, nie było go w domu. Poszłam do swojego pokoju, zrobiłam lekcję, byłam zmęczona i poszłam się zdrzemnąć. Gdy się obudziłam była 7:00 godzina.
Usłyszałam dziwne odgłosy z ogrodu. Wstałam i poszłam otworzyć okno. Zobaczyłam tam Karolinę, która była wściekła. Natychmiast poszłam do ogrodu. Zapytałam:
-Po co tu przyszłaś?
-Jeszcze się pytasz po co przyszłam?
-O co ci chodzi?
-No powiedziałaś wszystkim w szkole o tym, że nakłamałam. I jeszcze powiedziałaś mojemu ojcu o tym wszystkim. On mnie pobił. Ty to rozumiesz? To twoja wina!
-Ale ja nic nikomu nie mówiłam!
-Nie wierzę ci! Na razie. Jeszcze tego pożałujesz!
-Ale...
Zdenerwowałam się, natychmiast poszłam do Zuzy, opowiedziałam jej o tym wydarzeniu. Ona też była zaskoczona. Martwiłam się. Bałam się, że coś mi zrobi, ona nie była wcale taka niesmiała.
Zeszłam na dół, tam czekał na mnie mój tata, opowiedziałam mu o sprawie w szkole i wyjaśniłam, a później wspomniałam o wizycie Karoliny. Tata nie...


Jak myślicie co na to wszystko powiedział tata? Czy pomoże córce? Czy Lilianna wywinie się z kłopotów? Czytajcie bloga, a dowiecie się. Pozdrawiam

sobota, 11 kwietnia 2015

Rozdział XI- Trudne kontakty

Wtorek, 20 września 2015

Wstałam do szkoły tak jak zwykle. Pojechałyśmy autobusem do szkoły. Pierwsze pięć lekcji odbyło się według planu. Natomiast reszta lekcji była odwołana, ponieważ było strasznie gorąco. Na jednej z przerw. Podeszłam znowu do nowej uczennicy i pytałam, ale milczała. Powiedziałam w końcu:
-Odezwij się! Dziewczyno!
-Coo?
-Dam Ci mój adres. Przyjdź do mnie dzisiaj. Pomogę Ci.
Zapisałam na kartce adres i poszłam. Miałam nadzieję, że przyjdzie. W domu byłyśmy już o 13:00.
Zjadłyśmy wspólny obiad. Czekałam na tą dziewczyną, ale nie przychodziła. Postanowiłam, że pójdę odrobić lekcję. Później, poszłam do Zuzy, opowiedziałam jej o odwiedzinach. Po chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. Pobiegłam otworzyć ,ale nie zdążyłam. Gosposia otwarła przede mną i powiedziała, że nie życzy sobie takich odwiedzin. Wybiegłam przed dom. Na szczęście nie zaszła daleko. Podbiegłam i powiedziałam:
-Cześć, chodź ze mną.
-Ale twoja mama mnie nie chce.
-...To nie była moja mama.
-A kto?
-To była gosposia, ja nie mam mamy.
-Ja...też nie mam.
-Chodź do mnie.
Poszłyśmy. Byłam zdziwiona, bo odzywała się do mnie. Poszłyśmy do mojego pokoju, tam czekała na nas już Zuza. Wypytywałyśmy ją, ale ona znowu milczała. Powiedziałam Zuzii, aby opuściła pokój. Tak jak podejrzewałam, po wyjściu Zuzy, dziewczyna odezwała się. Zapytałam:
-Jak się nazywasz?
-Karolina Bartkowiak.
-Ładne imię, ja jestem Lilianna Majewska.
-...Po co mnie tu zaprosiłaś?
-Chcę cię poznać.
-A pytałaś czy ja chcę?
-No nie, ale widziałam, że nie masz znajomych i chcę Ci pomóc.
-Ale ja nie chcę pomocy! Cześć!
Wstała i poszła. Ale ja nie miałam zamiaru się poddać.


Piątek, 24 września 2015

Zaspałam do szkoły. Budzik mnie nie obudził. Musiałam błagać Liliannę, aby mnie podwiozła. 
W szkole czekali już na mnie wszyscy. Zaczęły się akurat lekcję. Weszłam do klasy, a tam wszystkie ławki były zajęte, oprócz jednej. Siedziała w niej sama Karolina. Wszyscy wpatrywali się we mnie, byli ciekawi czy usiądę. A ja, jak gdyby nigdy nic, usiadłam koło Karoliny i powiedziałam "Cześć". Uśmiechnęła się do mnie i odpowiedziała, tak samo. 
Po lekcji, podchodzili do mnie znajomi i pytali "Jak się siedziało z tą brzydulą?". Wkurzało mnie to. Nie znali jej, a uważali za najgorszą. W szczególności starsi chłopacy. Umówiłam się z nią. 
Miała znowu przyjść do mnie do domu.
Ok. 16:00, odwiedziła mnie. Wtedy, opowiedziała o sobie dużo rzeczy. Ja jej o mnie też. Miałyśmy wspólne zainteresowania. Ale ja chciałam odmienić jej wygląd. Postanowiłam zawołać Zuzę. Karolina też już się z nią zapoznała. Opowiedziałyśmy jej o swoim planie. Nie była zadowolona, ale po długich namowach, zgodziła się. 
Poszłyśmy do łazienki. Umyłyśmy jej włosy i wysuszyłyśmy. Miała takie piękne, długie włosy, a ona upinała je w koka. Uczesałyśmy i troszkę wyprostowały.
Następnie zrobiłyśmy jej maseczkę. Nie chciała się namówić. 
Później podkreśliłyśmy jej naturalny wygląd. Wyglądała cudownie. Został nam jeszcze ubiór. Na szczęście miałyśmy rzeczy w szafie. Wybrałyśmy ubrania w sam raz dla niej i kazałyśmy ubrać. Gdy weszła do pokoju wyglądała olśniewająco. Byłam pewna, że chłopacy ze szkoły na pewno będą zaskoczeni. 
Ona sama siebie nie poznawała. Tylko powtarzałam jej, żeby układała sobie tak włosy i malowała się kosmetykami, które jej dałyśmy. Później zapytałam:
-A powiesz mi, coś o twojej rodzinie?
-...Ja nie chcę o tym mówić.
-Ja też Ci opowiem o swojej.
-No dobrze, niech Ci będzie.. A więc moja mama, jak już wiesz, nie żyje. Zmarła podczas porodu.
Tata obwiniał mnie. Pracuje jako architekt, ale nie mamy dużo pieniędzy. Zaczął mnie zaniedbywać, przestał kupować mi rzeczy. W końcu w szkole, znajomi zaczęli mnie odrzucać, ponieważ wyglądałam okropnie. Tata z powodu pracy musiał przeprowadzić się do Torunia, chciał zostawić mnie, ale ja opowiedziałam mu o problemach w szkole i zabrał mnie ze sobą.
-Przepraszam, że Cię tak męczyłam. Współczuję Ci.
-Teraz ty opowiedz!
-No dobrze, a więc moja mama... zginęła w wypadku samochodowym parę lat temu. Nie mogliśmy się po tym pozbierać, jeszcze w dodatku Alan był taki mały, on potrzebował mamy. Mój tata jest biznesmenem i jak on nie ma zbytnio czasu.
-A kto to, na kobieta na dole?
-Chodzi Ci o tą w ciąży?
-Tak
-To mama Zuzy, parę miesięcy temu wzięła ślub z moim ojcem.
-Aha. No mój tata też nie ma dla mnie czasu, ale twój na pewno jest sto razy lepszy od mojego.
-...
-Późno się zrobiło, muszę wracać. Pa.
-Pa.