wtorek, 21 kwietnia 2015

Rozdział XV- "I wszystko poszło na marne"

Środa, 29 września 2015

Byłam zadowolona z sedna sprawy. Po lekcjach pojechałam z Zuzą do domu. Po drodze rozmawiałyśmy o Karolinie. Gdy dotarłam do domu, natychmiast poszłam do biura taty. Po chwili pojawił się tam tata. Powiedziałam:
-Udało się!
-Ale co?
-No ten plan
-Jaki plan...?
-No ten z Karoliną.
-A ten... zapomniałem! Przez to zasłabnięcie Lilianny, zupełnie zapomniałem!
-A nic nie szkodzi. Ale udało się! Nawet nie wiesz jak się cieszę!
-Czyli ona już ci nie grozi?
-No jeszcze nic na to nie wskazuję, ale po niej wszystkiego można się spodziewać. 
-No tak. Ale myślę, że nie dałaś po sobie poznać?
-Nie... no coś ty?
-Tak, myślałem. Moja krew! Idź się ucz!
-Dobrze, tatusiu!
Zjadłam obiad i usiadłam przed komputerem. Czekałam na wiadomości od znajomych, ale chyba zapomnieli o nożu w mojej torbie. I wtedy, spostrzegłam w oknie Karolinę. Nie byłam zadowolona. Otwarłam okno i zawołałam:
-Idź stąd!
-Nie! Myślisz, że nie wiem? Jeszcze tego pożałujesz!
Zmartwiłam się i wystraszyłam. Zamknęłam okno i pobiegłam do taty. Wyznałam mu:
-Tato! Karolina było w ogrodzie!
-Coo?
-No... Karolina! Ona o wszystkim wie! Nie mam pojęcia od kogo się dowiedziała.
-A mówiłam o tym komuś?
-Yyy...Zuzii i nikomu więcej.
-Rozumiem, że mówiłaś  jej, aby nikomu nie powtarzała.
-Tak, tak. Powtarzałam jej to co chwilę.
-Czyli musiała słyszeć waszą rozmowę... albo była u nas w ogrodzie i podsłuchiwała.
-Nie! I wszystko poszło na marne!
-Nie martw się! Coś wymyślimy!
Po tej rozmowie, straciłam humor. Pouczyłam się jeszcze niecałą godzinę i poszłam spać.

Sobota,  2 października 2015

Obudziłam się wcześnie rano, ale długo rozmyślałam nad Karolina. Poprzedniego dnia nie byłam w szkole, ponieważ bałam się wybryków Karoliny. Ona była już naprawdę nieznośna. Kiedy wstałam, na dole czekali już na mnie tata, Zuza i Alan. Szybko ubrałam się i pojechaliśmy po Liliannę. Po odebraniu mamy ze szpitala, pojechaliśmy na wspólny obiad. Cały dzień spędziliśmy wszyscy razem w rodzinnej atmosferze. Wieczorem czatowałam jeszcze z przyjaciółmi. Gdy przypominałam sobie o szkole, jedyne co przychodziło mi do głowy to Karolina. Bałam się jej i spotkania w szkole. Poszłam spać późną nocą.

Wiem, trochę krótki, ale chciałam szybko dodać. Jak myślicie, czy Lillianna pójdzie do szkoły? Czy pogodzi się jeszcze z Karoliną?




poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Rozdział XIV- Lekcja

Wtorek, 28 września 2015

-A więc jest...według innych, miła, sympatyczna. Według mnie jest samolubna, głupia, egoistka, wredna, oj mogłabym wymieniać.
-Jest aż tak źle?
-Tak. A więc co wymyślamy?
-No chwila...chyba mam!
-No niech pan mówi w końcu!!!
-Wy chodzicie razem do klasy, tak?
-Taak!
-No to ty jutro w czasie lekcji, podłożysz jej... to... do torby.
-Coo? Co to?
-To... to jest nóż.
-Ooo, to się uda. Bo my jutro mamy przynieść do szkoły nóż, ale nikt o tym nie wie tylko ja. I ja powiem pani, że nikt nie ma. Później zauważę, że Lilianna ma nóż i wyciągnę. Oj, będzie się tłumaczyć.
-Dziewczyno!... Przecież to jest... cudowne! Ty nadajesz się na detektywa!
-Dziękuję! Mogę już iść?
-Tak, tylko nie zapomnij noża i uważaj na siebie. Spotykamy się jutro w tym samym miejscu o tej samej godzinie.
-Do widzenia!
Znajomy taty wrócił do samochodu i pojechaliśmy do domu. Wytłumaczył mi wszystko. I to ja miałam zwyciężyć. Poszłam do swojego pokoju, uczyć się, ale przypomniałam sobie, że Marcel do mnie dawno nie pisał. Otwarłam laptopa i napisałam do niego. Czekałam 10 minut i nic. Pisałam jeszcze raz i jeszcze, ale on nie odpisywał. Widziałam, że był dostępny. Napisałam ostatni raz
 "Marcel! Odpisz! Co się dzieje?". Po długim oczekiwaniu, odpisał:
-I ty się jeszcze pytasz, co się dzieje?
-Ale o co chodzi?
-No nie udawaj!
-Ale, ja naprawdę nie wiem.
-Powiem Ci! Ty mnie po prostu nie kochasz. Ty... ty jesteś egoistką, myślisz tylko o sobie. Zrywam z tobą! 
-Marcel! Co ty mówisz? Hallo?! 
-...
-Karolina! Nie! To ona!- napisałam przez przypadek.
Ale Marcel nie odpisał. Załamałam się. Karolina wszystko chce zepsuć. Nie miałam siły się uczyć. Położyłam się i rozmyślałam. Po 20 minutach do pokoju weszła Lilianna. Zapytała:
-Lilla? Ty płaczesz?
-...N-nie...
-Co się dzieje? To coś... w... szko...
W tym momencie Lilianna zemdlała. Zakrzyczałam, tak głośno, żeby wszyscy domownicy usłyszeli.
Zbiegli się natychmiast. Zuza zadzwoniła po pogotowie. Tata był zaskoczony. Po około 10 minutach przyjechało pogotowie. Zabrali mamę do szpitala. Martwiłam się, to już zdarzyło się drugi raz podczas ciąży. Wszyscy natychmiast pojechaliśmy do niej. Przebadali ją i zostawili na obserwacji. Poszliśmy ją pocieszyć i dowiedzieć się co się dzieje. Lilianna powiedziała:
-Nie martwcie się. Wszystko dobrze.
-A co się stało? -zapytał tata.
-To przez zdenerwowanie. Po prostu muszę się uspokoić.
-A ile dni będziesz tu leżeć, mamo? -zapytała Zuza.
-Nie wiem, córciu. Może trzy dni.
-A z dzieckiem wszystko w porządku?
-Tak, tak.
-A który to miesiąc?
-Prawie 6.
-Zostały jeszcze 3 miesiące.  
Rozmawialiśmy tak przez godzinę. Zupełnie zapomniałam o Marcelu i o szkole. Gdy przyjechaliśmy do domu była godzina 19:15. Zajrzałam na pocztę. Tam było chyba 10 wiadomości. Zapomniałam jej wyłączyć i wszyscy myśleli, że nie odpisuje. Tam były wiadomości od Marcela, który zrozumiał moją przypadkową wiadomość. Natychmiast mu odpisałam. Pogodziliśmy się. Zjadłam kolację i czytałam resztę wiadomości. Wytłumaczyłam reszcie znajomym, że Karolina coś kombinuję. Poszłam do pokoju Zuzy i powiedziałam jej o planie. Nie była zadowolona. Później do 21:00 razem się uczyłyśmy.

Środa, 29 września 2015

Do szkoły zawiózł mnie tata. Tam opowiedział do końca jak ma wyglądać ta lekcja i poszłam. Troche się bałam. Zaczęła się lekcja. Pani powiedziała:
-Na dzisiaj mieliście przynieść nóż.
-Coo?- zapytali wszyscy
-No mówiłam Karolinie, miała wam przekazać.
-Karolina?- zapytali uczniowie.
-O nie! Zapomniałam powiedzieć! Miałam tyle spraw na głowie!
Wtedy ona miała zawołać, że ja mam nóż, ale ja powiedziałam "Co to?"  i udawałam zdziwioną. 
Nóż był bardzo wielki, wyglądał na tasaka. Podniosłam go i pokazałam pani. Ta zdziwiona, zapytała:
-Czy to twoje?
-Nie- rzekłam
-A więc czyje? KTO PODRZUCIŁ NÓŻ LILIANNIE DO TORBY?!
W klasie zapanowała cisza. Wpatrywałam się cały czas w Karolinę, ale ona siedziała w bezruchu. Po chwili, jeden z chłopaków powiedział:
-Ja widziałem jak ... Karolina... wrzuciła nóż do torby Lillianny.
-Tak? Karolina, czy to prawda?
-...
-Karolina?! Mówże!
-Tak to ja!
-Karolina? Dlaczego? - zapytałam
-Chciałam się na tobie zemścić!
-Ale dlaczego? Co ci zrobiłam?
-...
Karolina, idziesz do dyrektora, w tej chwili! 
Ucieszyłam się, bo wszystko poszło lepiej niż myślałam. 

Tak oto zapowiada się rozdział XIV. Jak myślicie, czy wyda się, że to sprawka znajomych Lilianny? I dlaczego Karolina mści się na Liliannie?

 

niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział XIII-Plan

Poniedziałek, 27 września 2015

Tata nie był zadowolony. Powiedziałam:
-Ja naprawdę nikomu nic nie mówiłam, tylko Zuzii i teraz tobie. Ona wszystko zmyśla.
-Ja ci wierzę. Musimy coś wymyślić.
-Ale co? Masz jakiś pomysł?
-...Chyba tak. A ona widziała mnie kiedyś?
-Ja jej Ciebie nie przedstawiałam.
-Czyli ona mnie nie zna. Wszystko powinno się udać.
-Tato? A powiesz mi, co chcesz zrobić?
-Nie teraz. Muszę tylko wszystko zorganizować.
Martwiłam się o tatę. "A jeśli on zrobi jej coś złego?"- myślałam. Po około godzinie tata wrócił do domu. Natychmiast poszłam do jego biura, czekałam tam za nim. Powiedziałam:
-Czekam. Tato?
- No dobrze. Mam zamiar pójść do niej i ją zastraszyć. 
-Ale jak?
-Ty wiesz gdzie ona mieszka?
-Tak, wiem, ale co ty...
-Pójdę jutro do niej. Zaczekam sobie na nią. Zapytam ją, gdzie jest szkoła, itd. Później doprowadzę to tego, aby opowiedziała o sobie.
-Ale to się nie uda. Ona z tobą nie będzie rozmawiać. 
-Zobaczysz, będzie. 
-No i co dalej?
-W końcu zaproponuje jej pomoc w nękaniu Ciebie.
-Tato?
-Nie chcesz słuchać? 
-Chcę!
-Wszystko tak zaplanuję, że jeszcze do Ciebie przyjdzie i Cię przeprosi.
-A ty nie wkopiesz się w kłopoty.
-Ah, zapomniałem. To nie ja pójdę, tylko znajomy z pracy, on się na tym lepiej zna.
-Ale na pewno się uda?
-Tak, na pewno. Idź już spać.
-A Lilianna o tym wie?
-Nie... jeszcze nie.
Poszłam do pokoju i momentalnie usnęłam.

Wtorek, 28 września 2015

Bałam się iść do szkoły. Nikomu nie mówiłam o planie taty, nawet Zuzii, ale ona zauważyła, że cośsię dzieje, ponieważ byłam taka nieobecna. 
W szkolnej szafce, znalazłam jakiś dziwny papier. Był mocno kolorowy. Rzucał się w oczy. Wzięłam go w ręcę, a tam było napisane: "Tylko spróbuj powiedzieć coś dyrektorowi! A i jeszcze jedno uważaj na swojego brata!"  Z przerażenia, usiadłam pod szafką.  Po chwili zadzwonił dzwonek. Nie miałam sił wstać i zostałam na miejscu. Po około kwadransie, przybiegła do mnie Zuza. Zapytała:
-Lilla? Coś się stało? Czemu płaczesz?
Dałam jej list. Dalej płakałam. Zuza też nie była zachwycona. Powiedziała:
-Powiem nauczycielce, że źle się poczułaś. Zadzwoń po tatę.
Nauczycielka przybiegła do mnie. I to ona zadzwoniła po tatę. Po dwudziestu minutach w szkole zjawił się tata. On naprawdę myślał, że ja się źle czuje, ale było jeszcze gorzej. Zabrał mnie do samochodu. Po drodze powiedziałam:
-Tato, ale to nie jest tak jak ty myślisz.
-Ale co?
-No... bo ja nie jestem chora, ani nic w tym stylu, tylko... załamana.
-Ale co się stało?
-Zatrzymaj się gdzieś!
Tata zatrzymał się na poboczu, a ja dałam mu list od Karoliny. Gdy go przeczytał, widziałam, że był wściekły i miał jakiś plan. Dojechaliśmy do domu, już nie myślałam tak o tym liście. Przypomniałam sobie o taty planie. Zapytałam taty:
-Mogę pojechać z wami?
-Ale ona cię zobaczy i nic z tego nie wyjdzie.
-Przyrzekam, ja będę uważać.
-No dobrze. Za pół godziny wyjeżdżamy.
Przyjechaliśmy na wyznaczone miejsce po około godzinie.Tam wyczekiwaliśmy Karolinę. W końcu pojawiła się. Znajomy taty wyszedł z samochodu i poszedł w kierunku jej domu. Karolina nie weszła do domu, a znajomy krążył wokół niej, w końcu ona zapytała:
-Przepraszam, pan kogoś szuka?
-O dzień dobry, nie kogo, tylko czego. Szkoły szukam!
-Ah, jak pan pójdzie prosto i po około 100 metrach skręci w prawo, powinno ją już widać.
-Dziękuję, tylko ja nie jestem stąd i nie wiem jak wygląda ta szkoła, a chce tu zapisać moją córkę.
-No dobrze, zaprowadzę tam pana.
-O dziękuję! A ile ty masz lat?
-15!
-Oo, młoda jesteś. A jak Ci idzie w szkole?
-Ah, mam taką... wścipską koleżankę, długo jest to opowiadać, ale ona nie chciała mi w niczym pomóc. Teraz muszę się na niej zemścić.
-Ah, tak. Mogę Ci w tym pomóc. Jestem z wykształcenia detektywem.
-Naprawdę???
-Tak, powiedz tylko mi coś o niej, pokaż jak wygląda i zobaczymy co się da zrobić.
-Dobrze, a może spotkamy się dzisiaj za godzinę?
-Dobrze, to ja pójdę do tej szkoły i spotkamy się w tym miejscu.
-Ok, o już jesteśmy pod szkołą. Do widzenia!
-Dziękuję! Do zobaczenia!
Znajomy wrócił do samochodu opowiedział nam o rozmowie i poszedł na wyznaczone miejsce. Daliśmy mu jeszcze podsłuch. Karoliny długo nie było, ale w końcu przyszła. Powiedziała:
-To co robimy?
-Musisz mi o niej opowiedzieć.
-A więc jest...


 


 

środa, 15 kwietnia 2015

Rozdział XII - Problemy

Poniedziałek, 27 września 2015

Nie mogłam się doczekać reakcji chłopaków. Byłam taka ciekawa co powiedzą na zmianę Karoliny.
Gdy z Zuzą przyjechałam do szkoły, nie było tak jeszcze Karoliny. Niecierpliwiłam się, myślałam, że nie przyjdzie. Zadzwonił dzwonek, a jej dalej nie było. Pierwszą lekcją była fizyka, pani jest wymagająca i odważna i... Po pięciu minutach, do klasy wpadła Karolina. Pani powiedziała:
-Dzień dobry, a czy ty uczysz się w naszej szkole?
-Tak.
-A jak się nazywasz?
-Karolina Bartkowiak.
-Karolina?- zapytali moi znajomi- To ty?
-Tak, to ja , a zmieniłam się?
-I to jak. Nie wierzę. Jednak wszystko się da. Od dzisiaj wierzę w kosmitów. -powiedział Bartek.
-Bartek!- wrzasnęła nauczycielka- Wracajmy do lekcji, na przerwie pogadacie!
Całą lekcję wszyscy wpatrywali się w Karolinę, jeszcze w dodatku siedziała w drugiej ławce, wszyscy mieli na nią oko. Teraz to ona była najpiękniejszą dziewczyną w klasie.Wszyscy zwracali uwagę tylko na nią. Żałowałam, że aż tak ją zmieniłam. Na szczęście Zuza nie była tak podekscytowana.
Na przerwie widziałyśmy, że koło Karoliny zbierały się tłumy ludzi, pytali, jak ty to zrobiłaś, ktoś ci pomagał, a ona odpowiadała:
-Nie! Ja to wymyśliłam, tata mi pomógł. 
I jeszcze dodała:
-Pytałam Zuzii i Lilianny, czy mi pomogą, to mnie odrzuciły.
Gdy to usłyszałam, strasznie się wkurzyłam. Podeszłam do niej i... źle zrobiłam. Stało tam dużo osób, a ja podeszłam do Karoliny i spoliczkowałam ją, dodałam jeszcze:
-I nie pytaj jeszcze za co!
Cała szkoła w tym momencie spostrzegła mnie i Zuzę. Wtedy zrozumiałam, że źle zrobiłam, policzkując ją. Było już za późno, po chwili zadzwonił dzwonek. Podszedł do nas dyrektor i poprosił do gabinetu. Strasznie się bałam, pierwszy raz tam byłam. Zawsze byłam spokojna.
Dyrektor był wyrozumiały i spokojny. Spytał:
-Dlaczego uderzyłaś... Karolinę?
-To było tak. Od początku. Karolina byłą nowa w naszej szkole i nikogo nie znała. Na dodatek nie była ładna. Codziennie do niej podchodziłam i pytałam. Ale ona nie odzywała się. W końcu pewnego dnia odezwała się, zaprosiłam ją do siebie, poznałam i postanowiłam zmienić jej wygląd. Ja i  Zuza zrobiłyśmy jej ładną fryzurę, dałyśmy jej kosmetyki. W szkole nikt jej poznał, ale później zaczęli do niej wszyscy podchodzić...
-I dlatego ją uderzyłaś?
-Nie, to nie wszystko. Usłyszałam jak pytali jej się jak ona to zrobiła, czy ktoś jej pomagał, a ona odpowiedziała, że sama to zrobiła. I jeszcze powiedziała, że pytała mnie i Zuzy, czy jej pomożemy, i my niby powiedziałyśmy,że nie. A wszystko było odwrotnie.
-A więc, wy tak uważacie. Możecie już iść, zaraz zawołam Karolinę.
Wróciłyśmy na lekcje, tam nie było już Karoliny. Nie mogłam oderwać myśli o rozmowie. Byłam ciekawa co powiedziała Karolina, dyrektorowi. Czekałyśmy i czekałyśmy do końca lekcji nie przyszła. Na przerwie drzwi od gabinetu otwarły się. Wyszedł dyrektor i zawołam nas jeszcze raz. Weszłyśmy do środka, a tam siedziała Karolina. Byłam wściekła. Dyrektor powiedział:
-Ktoś z was kłamie, ale teraz nie wiem kto. Wy mówicie, że pomagałyście Karolinie, a ona mówi, że nie. Ja już nie mam na to siły. Mówcie prawdę, albo inaczej sobie pogadamy... No dalej, dalej.
W pokoju zapanowała cisza. Miałam wielką nadzieję, że Karolina wydusi to z siebie. Jednak długo nikt się nie odezwał, nawet dyrektor. W końcu powiedział:
-Karolina?...
-Dobrze, powiem tą prawdę. -odparła Karolina.
-Słucham.
-A więc, to była prawda co mówiła Lilianna. One mi pomogły, zrobiły ze mnie śliczną dziewczynę. 
-A dlaczego kłamałaś?- zapytałam
-Widziałam jak chłopacy patrzyli na Ciebie i na Zuzę. Pozazdrościłam Wam. Też tak chciałam. Już mnie zmieniłyście, a ja chciałam być popularna, więc postanowiłam skłamać. Powiedziałam wszystkim,...że ...wy mnie odrzuciłyście. I wtedy podeszłaś ty! To bolało!
-Trzeba było mówić prawdę.
-Cisza! Dobrze, a więc tobie należy się kara i tobie też Lilianna. Zuza, jak nie chcesz tu być to możesz wyjść.
-Dobrze, ale ja zostanę z Lilianną.
-A więc, Karolina i Lilianna, będziecie mi pomagać. Lilianna przez 5 dni, a Karolina... przez... 10 dni! Za te wszystkie kłamstwa!
Wyszłyśmy z gabinetu i zadzwonił dzwonek. Po godzinie poszłyśmy do domu. Postanowiłam powiedzieć o wszystkim tacie, a jak zwykle, nie było go w domu. Poszłam do swojego pokoju, zrobiłam lekcję, byłam zmęczona i poszłam się zdrzemnąć. Gdy się obudziłam była 7:00 godzina.
Usłyszałam dziwne odgłosy z ogrodu. Wstałam i poszłam otworzyć okno. Zobaczyłam tam Karolinę, która była wściekła. Natychmiast poszłam do ogrodu. Zapytałam:
-Po co tu przyszłaś?
-Jeszcze się pytasz po co przyszłam?
-O co ci chodzi?
-No powiedziałaś wszystkim w szkole o tym, że nakłamałam. I jeszcze powiedziałaś mojemu ojcu o tym wszystkim. On mnie pobił. Ty to rozumiesz? To twoja wina!
-Ale ja nic nikomu nie mówiłam!
-Nie wierzę ci! Na razie. Jeszcze tego pożałujesz!
-Ale...
Zdenerwowałam się, natychmiast poszłam do Zuzy, opowiedziałam jej o tym wydarzeniu. Ona też była zaskoczona. Martwiłam się. Bałam się, że coś mi zrobi, ona nie była wcale taka niesmiała.
Zeszłam na dół, tam czekał na mnie mój tata, opowiedziałam mu o sprawie w szkole i wyjaśniłam, a później wspomniałam o wizycie Karoliny. Tata nie...


Jak myślicie co na to wszystko powiedział tata? Czy pomoże córce? Czy Lilianna wywinie się z kłopotów? Czytajcie bloga, a dowiecie się. Pozdrawiam

sobota, 11 kwietnia 2015

Rozdział XI- Trudne kontakty

Wtorek, 20 września 2015

Wstałam do szkoły tak jak zwykle. Pojechałyśmy autobusem do szkoły. Pierwsze pięć lekcji odbyło się według planu. Natomiast reszta lekcji była odwołana, ponieważ było strasznie gorąco. Na jednej z przerw. Podeszłam znowu do nowej uczennicy i pytałam, ale milczała. Powiedziałam w końcu:
-Odezwij się! Dziewczyno!
-Coo?
-Dam Ci mój adres. Przyjdź do mnie dzisiaj. Pomogę Ci.
Zapisałam na kartce adres i poszłam. Miałam nadzieję, że przyjdzie. W domu byłyśmy już o 13:00.
Zjadłyśmy wspólny obiad. Czekałam na tą dziewczyną, ale nie przychodziła. Postanowiłam, że pójdę odrobić lekcję. Później, poszłam do Zuzy, opowiedziałam jej o odwiedzinach. Po chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. Pobiegłam otworzyć ,ale nie zdążyłam. Gosposia otwarła przede mną i powiedziała, że nie życzy sobie takich odwiedzin. Wybiegłam przed dom. Na szczęście nie zaszła daleko. Podbiegłam i powiedziałam:
-Cześć, chodź ze mną.
-Ale twoja mama mnie nie chce.
-...To nie była moja mama.
-A kto?
-To była gosposia, ja nie mam mamy.
-Ja...też nie mam.
-Chodź do mnie.
Poszłyśmy. Byłam zdziwiona, bo odzywała się do mnie. Poszłyśmy do mojego pokoju, tam czekała na nas już Zuza. Wypytywałyśmy ją, ale ona znowu milczała. Powiedziałam Zuzii, aby opuściła pokój. Tak jak podejrzewałam, po wyjściu Zuzy, dziewczyna odezwała się. Zapytałam:
-Jak się nazywasz?
-Karolina Bartkowiak.
-Ładne imię, ja jestem Lilianna Majewska.
-...Po co mnie tu zaprosiłaś?
-Chcę cię poznać.
-A pytałaś czy ja chcę?
-No nie, ale widziałam, że nie masz znajomych i chcę Ci pomóc.
-Ale ja nie chcę pomocy! Cześć!
Wstała i poszła. Ale ja nie miałam zamiaru się poddać.


Piątek, 24 września 2015

Zaspałam do szkoły. Budzik mnie nie obudził. Musiałam błagać Liliannę, aby mnie podwiozła. 
W szkole czekali już na mnie wszyscy. Zaczęły się akurat lekcję. Weszłam do klasy, a tam wszystkie ławki były zajęte, oprócz jednej. Siedziała w niej sama Karolina. Wszyscy wpatrywali się we mnie, byli ciekawi czy usiądę. A ja, jak gdyby nigdy nic, usiadłam koło Karoliny i powiedziałam "Cześć". Uśmiechnęła się do mnie i odpowiedziała, tak samo. 
Po lekcji, podchodzili do mnie znajomi i pytali "Jak się siedziało z tą brzydulą?". Wkurzało mnie to. Nie znali jej, a uważali za najgorszą. W szczególności starsi chłopacy. Umówiłam się z nią. 
Miała znowu przyjść do mnie do domu.
Ok. 16:00, odwiedziła mnie. Wtedy, opowiedziała o sobie dużo rzeczy. Ja jej o mnie też. Miałyśmy wspólne zainteresowania. Ale ja chciałam odmienić jej wygląd. Postanowiłam zawołać Zuzę. Karolina też już się z nią zapoznała. Opowiedziałyśmy jej o swoim planie. Nie była zadowolona, ale po długich namowach, zgodziła się. 
Poszłyśmy do łazienki. Umyłyśmy jej włosy i wysuszyłyśmy. Miała takie piękne, długie włosy, a ona upinała je w koka. Uczesałyśmy i troszkę wyprostowały.
Następnie zrobiłyśmy jej maseczkę. Nie chciała się namówić. 
Później podkreśliłyśmy jej naturalny wygląd. Wyglądała cudownie. Został nam jeszcze ubiór. Na szczęście miałyśmy rzeczy w szafie. Wybrałyśmy ubrania w sam raz dla niej i kazałyśmy ubrać. Gdy weszła do pokoju wyglądała olśniewająco. Byłam pewna, że chłopacy ze szkoły na pewno będą zaskoczeni. 
Ona sama siebie nie poznawała. Tylko powtarzałam jej, żeby układała sobie tak włosy i malowała się kosmetykami, które jej dałyśmy. Później zapytałam:
-A powiesz mi, coś o twojej rodzinie?
-...Ja nie chcę o tym mówić.
-Ja też Ci opowiem o swojej.
-No dobrze, niech Ci będzie.. A więc moja mama, jak już wiesz, nie żyje. Zmarła podczas porodu.
Tata obwiniał mnie. Pracuje jako architekt, ale nie mamy dużo pieniędzy. Zaczął mnie zaniedbywać, przestał kupować mi rzeczy. W końcu w szkole, znajomi zaczęli mnie odrzucać, ponieważ wyglądałam okropnie. Tata z powodu pracy musiał przeprowadzić się do Torunia, chciał zostawić mnie, ale ja opowiedziałam mu o problemach w szkole i zabrał mnie ze sobą.
-Przepraszam, że Cię tak męczyłam. Współczuję Ci.
-Teraz ty opowiedz!
-No dobrze, a więc moja mama... zginęła w wypadku samochodowym parę lat temu. Nie mogliśmy się po tym pozbierać, jeszcze w dodatku Alan był taki mały, on potrzebował mamy. Mój tata jest biznesmenem i jak on nie ma zbytnio czasu.
-A kto to, na kobieta na dole?
-Chodzi Ci o tą w ciąży?
-Tak
-To mama Zuzy, parę miesięcy temu wzięła ślub z moim ojcem.
-Aha. No mój tata też nie ma dla mnie czasu, ale twój na pewno jest sto razy lepszy od mojego.
-...
-Późno się zrobiło, muszę wracać. Pa.
-Pa.


środa, 8 kwietnia 2015

Rozdział X- Ciemność

Sobota, 7 sierpnia 2015

Jakoś zdążyłam do kościoła. Później pojechaliśmy do restauracji. Byłam zdenerwowana, ponieważ nigdy nie byłam na osiemnastce z chłopakiem. Nie czułam się też dobrze, bo nie znałam tu wielu osób, ale chwilę później w tłumie ludzi ujrzałam Natalię. Ucieszyłam się. Podeszłam do niej i powiedziałam:
-Cześć, co tu Ty robisz?
-Cześć, a ty?
-Ja przyszłam z Marcelem
-A ja jestem dalszą kuzynką Kingi, wiesz tej solenizantki.
-Tak, tak, wiem. Ale nie wiedziałam, że tu będziesz. 
-Marcel Ci nie powiedział? Kazałam, mu powiedzieć.
-Nic, a nic.
-O nie!
-A Wy się dobrze znacie?
-I to jak. To mój kuzyn.
-Łał...
-Dobra, ja idę zająć miejsce, może usiądziecie koło nas.
-Ja bym była jak najbardziej za tym, ale nie wiem jak Marcel.
Poszłam poszukać Marcela,kiedy znalazłam, spytałam:
-Usiądziemy się koło Natalii?
-No pewnie, chodź.
Usiedliśmy. Po chwili kelnerzy podali nam obiad. A później DJ włączył muzykę. 
Tak było do godziny 23:00. Nagle zgasły wszystkie światła. Dzieci zaczęły płakać, a ludzie wychodzili z sali. My również chcieliśmy wyjść, ale było tak ciemno, że nie widziałam gdzie. Szliśmy bardzo powoli, kiedy nagle potknęłam się. Marcel próbował mnie złapać, ale nie zdążył. Natalia wołała o pomoc. W końcu zaświeciły światła, ludzie stali już koło nas, a ja nie mogłam się ruszyć z miejsca. Jednak po chwili jacyś panowie zabrali mnie, a Natalia zadzwoniła po mojego tatę i po karetkę. 
Na szczęście szybko się zjawili. Okazało się, że mam zwichniętą kostkę. Zabrali mnie na badania.
Zabandażowali, a noc spędziłam w szpitalu. 


Niedziela, 8 sierpnia 2015

Źle mi się spało. Jeszcze w dodatku w moim pokoju, była mała dziewczynka, ciągle płakała.
Około 10:00 przyjechał do mnie tata. Poszedł do lekarza i przyniósł wypis. Mogłam już wyjść ze szpitala, ale wcale nie było tak łatwo. Musiałam chodzić o kulach. Gdy otwarłam drzwi od domu, zauważyłam Zuzę, Liliannę i Alana. Stęsknili się za mną. Wszyscy uściskali i kazali mi usiąść. Z powodu, zwichniętej kostki, nie mogłam spać w swoim pokoju, ponieważ o kulach nie umiałam wejść po schodach. Okazało się też, że będę musiała to mieć na nodze przez miesiąc. 
Lilianna, posprzątała mały pokój dla mnie. Mogłam tam spać i odpoczywać. Wszyscy byli dla mnie tacy mili. Jeszcze w dodatku przyszli odwiedzić mnie moi znajomi. Byłam szczęśliwa, że się o mnie martwili. Do końca dnia odpoczywałam.

 Wtorek, 1 września 2015

"Ciężko mi się wstaję z tą nogą, ale na szczęście już za parę dni ściągną mi to", mówiłam. Było rozpoczęcie roku szkolnego. Musiałam iść, ale trudno było mi się pokazać. Tata zawiózł mnie i Zuzę do szkoły. W szkole wszyscy byli dla mnie mili. Nawet nowa uczennica. Widziałam, że nie miała zbytnio znajomych, ale w końcu to jej pierwszy dzień w szkole. Chociaż nie dziwiłam jej się, w końcu nie wyglądała ciekawie. Ale zaryzykowałam, podeszłam do niej, i zapytałam:
"Jak masz na imię?", ale ona milczała. Stałam koło niej i wpatrywałam się w nią, ale ona nie zwracała uwagi. Zauważyłam, że tata podjechał pod szkołę, więc powoli szłam do samochodu.
W domu nudziłam się. Ta skręcona kostka przeszkadzała mi we wszystkim. Oglądałam telewizję razem z Alanem, ale długo nie wytrzymał bez swoich bajek i musiałam z nim oglądać. Byłam zmęczona, więc zjadłam szybko kolację i poszłam do małego pokoju spać.

 Poniedziałek, 14 września 2015

Wcześnie wstałam, ponieważ jechaliśmy do szpitala. Lilianna zawiozła Alana do przedszkola i zabrała ze sobą Zuz, a ja z tatą zjedliśmy śniadanie. Ok. 10:00 jechaliśmy do szpitala. Lilianna jechała z nami. Była spora kolejka, ale szybko weszliśmy. Lekarz ściągnął mi gips, zbadał mnie i zapisał maść na kostkę.
Trudno mi się chodziło bez tych kul, przyzwyczaiłam się już. Lilianna z tatą w między czasie poszli do ginekologa. Trwało to dłużej ode mnie. W końcu wyszli. Z dzieckiem wszystko było dobrze. To już 5 miesiąc. Gdy dojechaliśmy do domu, nikogo tam jeszcze nie było. Poszłam do swojego pokoju, poukładałam swoje rzeczy i otwarłam laptopa. Długo serfowałam po internecie. Po ooło 15 minutach do pokoju weszła Zuza i powiedziała:
-O cześć! Widzę, że już bez gipsu.
-No, w końcu. Lekarz przepisał mi maść. A i jeszcze twoja mama przy okazji była u lekarza.
-I co powiedział?
-To co zawsze. Wszystko jest dobrze. To już 5 miesiąc.
-Haah. To dobrze.
-A jak tam w szkole?
-No dobrze. 
-A jak ta dziewczyna nowa?
-No podeszłam do niej, ale znowu milczała. Ja już nie mam na nią siły.
-Yhhm, może ja coś zdziałam
-Wątpię. Do nikogo się nie odzywa.
-Zobaczymy jutro w szkole.
-Tak. Mogę odrobić u Ciebie lekcje.
-No pewnie. Dasz mi spisać, bo nic nie mam.
-Ok. Dużo nie pisaliśmy dzisiaj.
-To dobrze!
Odrabiałyśmy lekcje ponad godzinę. Musiałam przepisać tematy podczas, których byłam nieobecna.
Później rozmawiałyśmy. Długo rozmawiałyśmy, jak to codziennie. Później pisałam z Marcelem, pytał mnie o tą kostkę. Zeszłam na dół, aby zjeść kolację. Później dalej pisałam na czacie. Poszłam spać.

I jak? Osiemnastka, zwichnięta kostka, gips, nowa dziewczyna w szkole.
Sporo nowości. Wracam z nowym rozdziałem. Cieszycie się? Ja tak. Komentujcie.

wtorek, 7 kwietnia 2015

Rozdział IX- Wycieczka

Czwartek, 5 sierpnia 2015

Wstałam około 9:00. Chciałam ubrać moją ulubioną bluzkę w groszki, ale nie mogłam jej nigdzie znaleźć. Przeszukałam cały mój pokój, pytałam taty, Lilianny, gosposi. Nikt jej nie widział. Poszłam też do pokoju Zuzy i spytałam:
-Widziałaś moją bluzkę, tą w groszki?
-Nie, a pytałaś gosposi?
-Tak, wszystkich. 
-...
-A i mam do Ciebie sprawę. Właściwie pytanie.
-Tak? Jakie?
-Bo my z Nicol chciałybyśmy jechać na wycieczkę rowerową. Jedziesz z nami?
-Tak, oczywiście.
-Ok, to 13:00 wyjeżdżamy.
-Dobra, dobra.
Już wychodziłam, jak Zuza zawołała:
-Lilla! A pytałaś Alana?
-Jego? Ja nie chce żeby on z nami jechał.
-Ale mi nie chodzi o wycieczkę.
-A o co?
-O bluzkę.
-O nie! Zapomniałam o nim. To na pewno jego sprawka. Dzięki.
Gdy wyszłam z pokoju Zuzy, widziałam uchylone drzwi od mojego pokoju. Byłam zdziwiona, ponieważ zamykałam je. Weszłam do pokoju, a tam koło mojej szafy, stał Alan i trzymał w ręce moją bluzkę. Natychmiast wyrwałam mu ją z rąk, ale gdy ją obejrzałam, byłą cała pobrudzona od farbek. Zrobiłam awanturę, ale tata powiedział, że kupi mi nową, a nawet dwie. Tylko mam się uspokoić. Z bluzką nic nie dało się zrobić. Przez szukanie bluzki, zapomniałam o wycieczce. Szybko zjadłąm obiad i poszłam po mój rower. Przed domem stała już Nicol i Zuza. Czekałyśmy tylko za Natalią.
Na szczęście szybko przyjechała. Ustaliłyśmy, że pojedziemy ścieżką rowerową na rynek. Tam zatrzymałyśmy się i poszłyśmy na lody. Chodziłysmy po rynku i rozmawiałyśmy. Około godz. 16:00 przyjechałam do domu. Przypomniało mi się, że w sobotę idę na osiemnastkę z Marcelem, a ja nie mam butów. Tata obiecał mi, że pojedziemy na zakupy, więc pojechaliśmy. Byłam chyba w 10 sklepach i nigdzie nie mogłam znaleźć doskonałych. W końcu odnalazłam te właściwe.

Sobota, 7 sierpnia 2015

Wstałam bardzo wcześnie rano, ponieważ idę na osiemnastkę. Co prawda ona jest wieczorem, ale muszę posprzątać w pokoju i nie tylko. Zjedliśmy  spokojnie śniadanie, podczas którego tata powiedział:
-Wczoraj twoja mama, była u lekarza, Zuzia.
-Tak? I co powiedział? 
-Że wszystko jest w porządku, a chcecie widzieć zdjęcie.
-No pewnie.
Lilianna wyciągnęła zdjęcie z torebki. Było już widać naszego braciszka lub siostrzyczkę.Powiedziałam:
-A wiecie, czy to chłopiec, czy dziewczynka?
-Wiemy, wiemy. Lekarz powiedział ,że to...- urwała Lilianna
-No powiedzcie.
- ...No dobrze, dziewczynka.
-Jest! Jest! - ucieszyłyśmy się z Zuzą
-No to już prawie 5 miesiąc. Jak ten czas szybko leci, -powiedział tata
-Tak, już nie mogę się doczekać- odparłam
Poszłam szczęśliwa do swojego pokoju, tak jak wszyscy. Długo mi zajęło sprzątanie, ponieważ miałam bałagan w szafkach. Po godzinie do pokoju weszła Zuza i powiedziała:
-No hej!
-Hej!
-Czy ty mnie unikasz?
-Nie, a czemu?
-Takie odniosłam wrażenie. Jak mieszkałyśmy osobno to ciągle do siebie dzwoniłyśmy i przychodziłyśmy. A teraz, mamy pokoje obok siebie, a my spotykamy się na posiłkach.
-No tak. To chyba, przez tą odległość.
-Ale zmieńmy to!
-No dobrze. 
-A co ty tak długo robisz w tym pokoju?
-Sprzątam, nie widać?
-Ty już sprzątasz godzinę, a dalej masz bałagan.
-Sprzątam w szafach.
-Ach tak.
Zuza usiadła na krześle koło biurka i rozmawiałyśmy. Po chwili Zuza powiedziała szeptem:
-Cześć, myślę, że nie zapomniałaś?
-Co???  Mówiłas coś?
-Tak. Marcel do ciebie napisał.
-A co napisał?
-Czesc, myślę, że nie zapomniałas.
-A to napisz mu. Nie, nie zapomniałam. Teraz sprzątam w pokoju.
-No dobra.
I tak sytuacja przebiegała w pokoju przez 15 minut. W końcu skończyłam sprzątać.
Około godz. 16:00 poszłam się wykąpać. W między czasie przekąsiłam coś. O godz. 17:00, miałam zrobioną już fryzurę i byłam pomalowana. Poszłam do mojego pokoju i wyciągnęłam suknię. Ubrałam i zobaczyłam się lustrze, a tam zauważyłam na sukni wielką czerwoną plamę. Byłam wściekła i głośno zawołałam:
-Alaaan!!!
Suknia Zuzy
Wszyscy domownicy zbiegli do mojego pokoju. Gdy zauważyli plamę, też nie byli zadowoleni. Ale jak to tata powiedział:
-A nie masz innej sukienki?
-Nie! To była moja najnowsza suknia. Tamte są mi, albo za małe, albo wyszły z mody. Tato!
-A może Zuza Ci pożyczy?
-Zuza? No nie wiem, może. Ale ty zawsze bronisz Alana, nigdy go nie wyzwiesz.
-Ja Ciebie też nie wyzywam. 
-Ale to już druga taka sytuacja. Rano bluzka, teraz sukienka. Mam już dosyć! Za 10 minut powinnam wyjść, a ja jeszcze nie gotowa!
-Lilla, nie denerwuj się , pożyczę Ci tą sukienkę. -powiedziała Zuza
-Naprawdę?
-Chodź do mojego pokoju. Mogę Ci dać, tą ze ślubu. Chcesz?
-...Dziękuję! Jesteś cudowna! Znowu się spóźnię!
-Pa. Miłego wieczoru!
-Nie dziękuję! Pa.


Oto IX rozdział. 
Zaginięcie bluzki, poplamienie sukni.
Jeśli chcecie wiedzieć co wydarzy się na osiemnastce, obserwujcie bloga i komentujcie.

 

sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział VIII- Pusty dom

Niedziela, 24 lipca 2015

Wstaliśmy wcześnie rano, ponieważ nadszedł dzień wyjazdu. Wszyscy jesteśmy smutni, tu było fantastycznie. W dodatku byłam tu z moją najlepszą przyjaciółką i siostrą oraz dowiedziałam się o ciąży Lilianny. Cudownie, nie zapomnę tych wakacji. 
Spakowaliśmy się i poszliśmy po raz ostatni na plażę. Tam byliśmy około godzinę, pożegnaliśmy się i... pojechaliśmy. Samolot odlatywał o godz. 12:15. Na lotnisku był tłum ludzi. Musiałam rozglądać się co chwilę, aby nie zginąć. W końcu znaleźliśmy wolne miejsca, czekaliśmy i czekaliśmy, kiedy nagle usłyszeliśmy głos:
-Dear passengers, plane flying into Polish at 12:15, was delayed, please be patient and understanding.
Mój tata był zdenerwowany, ponieważ o godz. 20:00 miał ważne spotkanie. Lilianna też nie cieszyła się na tą wiadomość, ponieważ na lotnisku było duszno, a ona potrzebowała świeżego powietrza.
Przed godziną 13:00, ta sama pani co wcześniej, poinformowała nas, że samolot właśnie wylądował na lotnisku. Szybko się zebraliśmy i poszliśmy w stronę wejścia do samolotu. Ta podróż, była długa i wyczerpująca. Siedzieliśmy tak jak wcześniej, ale teraz za nami siedziały dwie dziewczyny, były młodsze od nas o... 5 lat. Całą podróż piszczały, zwracałam im uwagę i to nie jedną, ale to nic nie dawało. W końcu jakimś cudem usnęłam. Obudziła, mnie Zuza, ponieważ zaraz lądowaliśmy. Do domu przyjechaliśmy o 20:30. Tata , nie był zadowolony, spodziewał się tego. Zjedliśmy wspólną kolację i poszliśmy do swoich pokoi.
Rozpakowując rzeczy, usłyszałam dźwięk z laptopa. To była wiadomość od Marcela:
-Cześć, widziałem Was jak wracaliście z wakacji. Mam do Ciebie pytanie. Tylko odpisz szybko, proszę.
Zdziwiłam się, ale odpisałam:
-Cześć, o jak miło. Ale jakie to pytanie? Mam się bać?
-Nie, nie masz czego. Po prostu... pójdziesz ze mną na osiemnastkę kuzynki?
-...
-Hallo?! Lilla!
-Tak! Zamurowało mnie! Czyli podobam Ci się?
-No tak :) A więc idziesz?
-Tak, idę. Napisz tylko kiedy i gdzie.
-A więc 7 sierpnia w restauracji "Pod Brzozą"
-Ooo, to już niedługo. A tak w innym temacie, wydarzyło się coś ciekawego podczas mojej nieobecności?
-...Nie, nic sobie nie przypominam. A spotkamy się jutro?
-No pewnie, pasuje Ci o 14:00 u mnie w domu?
-Tak, rewelacyjnie.
-A przepraszam, jestem strasznie zmęczona podróżą. Jeszcze w dodatku siedziały za mną jakieś dwie dziewczyny, całą podróż piszczały, byłam taka wkurzona... Chciałabym iść się położyć.
-No pewnie, nie ma sprawy. Do jutra.
-Pa :*
Położyłam się i momentalnie usnęłam. Spałam jak zabita.

Poniedziałek, 25 lipca 2015

Wstałam po godzinie 9:00, dużo po godzinie 9:00. Zeszłam na dół, a tam nikogo nie było. Byłam zdziwiona, myślałam, że coś się stało. Uszykowałam sobie śniadanie, a następnie poszłam do pokoju. Ubrałam się w rzeczy na co dzień, ale wyglądałam dość sportowo. Dzwoniłam do taty, Lilianny, Zuzy, a nawet do gosposi. Nikt nie odbierał. Zdenerwowałam się. Weszłam na czat, ale tam nikt nie był dostępny. Domyśliłam się, że coś kombinują, ale nie wiedziałam co. Włóczyłam się po domu do godz. 10:30. Kiedy do domu przyszła Zuza. Zapytałam:
-Gdzie byłaś?!
-Na spacerze z Alanem i z mamą. Chciała się przejść, ponieważ dzisiaj jest takie świeże powietrze.
Po chwili do domu przyszła Lilianna z Alanem.
-A czemu nie odbierałyście telefonów?
-Dzwoniłaś?... O, rozładował mi się, przepraszam Cię.- odparła Lilianna
-A ja telefon zostawiłam w domu, Lilam przepraszam- powiedziała Zuza
-Dzwoniłam do Was, martwiłam się, a gdzie tata?
-Tata, jest w pracy, musiał wcześniej wyjść, ale za to wcześniej wróci.
-A to dobra wiadomość.
Ja poszłam do swojego pokoju, a Zuza przyszła do mnie, powiedziałam:
-Marcel, do mnie pisał.
-...Tak? A co pisał?
-A miał coś napisać?
-Yyy... nie
-Jakaś dziwna jesteś.
-Ja? Nie. Mów, mów co ci pisał.
-A czy poszłabym z nim na osiemnastkę jego kuzynki?
-Łał, naprawdę? I co idziesz?
-Napisałam mu ,że tak, ale nie pytałam się jeszcze taty.
-Na pewno się zgodzi. Coś jeszcze pisał?
-A co się tak wypytujesz?
-Nie nic, mów!
-A więc napisał mi, żebyśmy się spotkali dzisiaj.
-A gdzie, kiedy?
-Zuza? Ty coś ukrywasz.
-Nie! Po prostu jestem ciekawa... jakoś sama nie wiem.
-Spotkamy się u mnie w domu o... O nie! To już ta godzina! 14:00
Posprzątałam w pokoju, Zuza gdzieś wyszła, a chwilę później przyszedł Marcel. Zaproponował, abyśmy poszli na spacer. Byłam wściekła, ale nie dawałam tego po sobie poznać. Porozmawialiśmy, poszliśmy na lody i Marcel odprowadził mnie pod dom. Tam jeszcze rozmawialiśmy.Zaprosiłam go do siebie. Otwarłam drzwi do domu, a tam było pusto. Wołałam, dzwoniłam i tak jak rano, zero odzewu. Poszłam z Marcelem oglądać telewizję.

Niedziela, 24 lipca 2015

 Weszliśmy do salonu. A tam zza sofy wyskoczyli moi znajomi, tata, Lilianna,
Zuza i Alan. Lilianna miała w rękach tort.

Zuza i Alan w rękach trzymali napis:
 Wszystkiego Najlepszego Lilka!
Na śmierć zapomniałam, że dziś są moje urodziny. Ucieszyłam się, pamiętali o mnie. Złożyli mi najserdeczniejsze życzenia oraz podarowali prezenty. Dostałam wymarzonego smartfona. Uściskałam tatę i Liliannę. 
Usiedliśmy wszyscy przy stole i zjedliśmy wyśmienity tort. Dowiedziałam się, że Lilianna, Zuza i Alan nie byli rano na spacerze, tylko organizowali moje urodziny. Tata wprawdzie był w pracy, ale krócej. A Marcel chciał się ze mną spotkać, ponieważ musiał mnie wyciągnąć z domu. A Zuza tak mnie wypytywała, ponieważ wiedziała o niespodziance i... była ciekawa, czy Marcel dotrzymał obietnicy. Na szczęście to wszystko się wyjasniło, ale nie mogę w to uwierzyć, że Zuza mnie tak okłamywała, ale wybaczę jej, w końcu to ona zorganizowała to przyjęcie.
Długo rozmawialiśmy i tańczyliśmy, w końcu zrobiło się naprawdę późno i goście opuścili przyjęcie. Szybko posprzątaliśmy. Później poszłam do swojego pokoju. Tam oglądałam mój smartfon. To był mój wymarzony telefon. Ooo... czuję starość, w końcu mam już 15 LAT.

Środa, 4 sierpnia 2015

Obudził mnie SMS, który był od Nicol. 
-Hej, sorry, że tak wcześnie, ale mam pytanie. Pożyczyłabyś mi suknię, tą co miałaś na ślubie twojego taty?
-Hej, ale kiedy ją chciałaś założyć?
-No w tą sobotę.
-Ooh... to nie mogę ci pożyczyć.
-Ooo... to szkoda. Dlaczego?
-Idę z Marcelem na osiemnastkę.
-Tak? Nie mówiłaś mi nic.
-A jakoś mi tak z głowy wyleciało.
-A no cóż będę musiała założyć swoją sukienkę.
-No naprawdę nie mogę.
-Dobrze, dobrze. A może spotkamy się jutro? W sensie ja, ty Zuza i Natala.
-Ok, a może zrobimy sobie wycieczkę rowerową?
-Dobry pomysł.
-To ja powiem Zuzii, a ty poinformuj Natalię , ok?
-Ok, pa
-Pa