środa, 8 kwietnia 2015

Rozdział X- Ciemność

Sobota, 7 sierpnia 2015

Jakoś zdążyłam do kościoła. Później pojechaliśmy do restauracji. Byłam zdenerwowana, ponieważ nigdy nie byłam na osiemnastce z chłopakiem. Nie czułam się też dobrze, bo nie znałam tu wielu osób, ale chwilę później w tłumie ludzi ujrzałam Natalię. Ucieszyłam się. Podeszłam do niej i powiedziałam:
-Cześć, co tu Ty robisz?
-Cześć, a ty?
-Ja przyszłam z Marcelem
-A ja jestem dalszą kuzynką Kingi, wiesz tej solenizantki.
-Tak, tak, wiem. Ale nie wiedziałam, że tu będziesz. 
-Marcel Ci nie powiedział? Kazałam, mu powiedzieć.
-Nic, a nic.
-O nie!
-A Wy się dobrze znacie?
-I to jak. To mój kuzyn.
-Łał...
-Dobra, ja idę zająć miejsce, może usiądziecie koło nas.
-Ja bym była jak najbardziej za tym, ale nie wiem jak Marcel.
Poszłam poszukać Marcela,kiedy znalazłam, spytałam:
-Usiądziemy się koło Natalii?
-No pewnie, chodź.
Usiedliśmy. Po chwili kelnerzy podali nam obiad. A później DJ włączył muzykę. 
Tak było do godziny 23:00. Nagle zgasły wszystkie światła. Dzieci zaczęły płakać, a ludzie wychodzili z sali. My również chcieliśmy wyjść, ale było tak ciemno, że nie widziałam gdzie. Szliśmy bardzo powoli, kiedy nagle potknęłam się. Marcel próbował mnie złapać, ale nie zdążył. Natalia wołała o pomoc. W końcu zaświeciły światła, ludzie stali już koło nas, a ja nie mogłam się ruszyć z miejsca. Jednak po chwili jacyś panowie zabrali mnie, a Natalia zadzwoniła po mojego tatę i po karetkę. 
Na szczęście szybko się zjawili. Okazało się, że mam zwichniętą kostkę. Zabrali mnie na badania.
Zabandażowali, a noc spędziłam w szpitalu. 


Niedziela, 8 sierpnia 2015

Źle mi się spało. Jeszcze w dodatku w moim pokoju, była mała dziewczynka, ciągle płakała.
Około 10:00 przyjechał do mnie tata. Poszedł do lekarza i przyniósł wypis. Mogłam już wyjść ze szpitala, ale wcale nie było tak łatwo. Musiałam chodzić o kulach. Gdy otwarłam drzwi od domu, zauważyłam Zuzę, Liliannę i Alana. Stęsknili się za mną. Wszyscy uściskali i kazali mi usiąść. Z powodu, zwichniętej kostki, nie mogłam spać w swoim pokoju, ponieważ o kulach nie umiałam wejść po schodach. Okazało się też, że będę musiała to mieć na nodze przez miesiąc. 
Lilianna, posprzątała mały pokój dla mnie. Mogłam tam spać i odpoczywać. Wszyscy byli dla mnie tacy mili. Jeszcze w dodatku przyszli odwiedzić mnie moi znajomi. Byłam szczęśliwa, że się o mnie martwili. Do końca dnia odpoczywałam.

 Wtorek, 1 września 2015

"Ciężko mi się wstaję z tą nogą, ale na szczęście już za parę dni ściągną mi to", mówiłam. Było rozpoczęcie roku szkolnego. Musiałam iść, ale trudno było mi się pokazać. Tata zawiózł mnie i Zuzę do szkoły. W szkole wszyscy byli dla mnie mili. Nawet nowa uczennica. Widziałam, że nie miała zbytnio znajomych, ale w końcu to jej pierwszy dzień w szkole. Chociaż nie dziwiłam jej się, w końcu nie wyglądała ciekawie. Ale zaryzykowałam, podeszłam do niej, i zapytałam:
"Jak masz na imię?", ale ona milczała. Stałam koło niej i wpatrywałam się w nią, ale ona nie zwracała uwagi. Zauważyłam, że tata podjechał pod szkołę, więc powoli szłam do samochodu.
W domu nudziłam się. Ta skręcona kostka przeszkadzała mi we wszystkim. Oglądałam telewizję razem z Alanem, ale długo nie wytrzymał bez swoich bajek i musiałam z nim oglądać. Byłam zmęczona, więc zjadłam szybko kolację i poszłam do małego pokoju spać.

 Poniedziałek, 14 września 2015

Wcześnie wstałam, ponieważ jechaliśmy do szpitala. Lilianna zawiozła Alana do przedszkola i zabrała ze sobą Zuz, a ja z tatą zjedliśmy śniadanie. Ok. 10:00 jechaliśmy do szpitala. Lilianna jechała z nami. Była spora kolejka, ale szybko weszliśmy. Lekarz ściągnął mi gips, zbadał mnie i zapisał maść na kostkę.
Trudno mi się chodziło bez tych kul, przyzwyczaiłam się już. Lilianna z tatą w między czasie poszli do ginekologa. Trwało to dłużej ode mnie. W końcu wyszli. Z dzieckiem wszystko było dobrze. To już 5 miesiąc. Gdy dojechaliśmy do domu, nikogo tam jeszcze nie było. Poszłam do swojego pokoju, poukładałam swoje rzeczy i otwarłam laptopa. Długo serfowałam po internecie. Po ooło 15 minutach do pokoju weszła Zuza i powiedziała:
-O cześć! Widzę, że już bez gipsu.
-No, w końcu. Lekarz przepisał mi maść. A i jeszcze twoja mama przy okazji była u lekarza.
-I co powiedział?
-To co zawsze. Wszystko jest dobrze. To już 5 miesiąc.
-Haah. To dobrze.
-A jak tam w szkole?
-No dobrze. 
-A jak ta dziewczyna nowa?
-No podeszłam do niej, ale znowu milczała. Ja już nie mam na nią siły.
-Yhhm, może ja coś zdziałam
-Wątpię. Do nikogo się nie odzywa.
-Zobaczymy jutro w szkole.
-Tak. Mogę odrobić u Ciebie lekcje.
-No pewnie. Dasz mi spisać, bo nic nie mam.
-Ok. Dużo nie pisaliśmy dzisiaj.
-To dobrze!
Odrabiałyśmy lekcje ponad godzinę. Musiałam przepisać tematy podczas, których byłam nieobecna.
Później rozmawiałyśmy. Długo rozmawiałyśmy, jak to codziennie. Później pisałam z Marcelem, pytał mnie o tą kostkę. Zeszłam na dół, aby zjeść kolację. Później dalej pisałam na czacie. Poszłam spać.

I jak? Osiemnastka, zwichnięta kostka, gips, nowa dziewczyna w szkole.
Sporo nowości. Wracam z nowym rozdziałem. Cieszycie się? Ja tak. Komentujcie.

2 komentarze:

  1. Fajny rozdział :) myślałam, że Lilla złamała nogę, a tu jedynie kostka...
    Czekam na następny
    Pozdro!

    OdpowiedzUsuń
  2. Haah, tak tylko kostka.
    Next już niedługo.
    Pozdrawiam
    K.M.

    OdpowiedzUsuń