Poniedziałek, 8 stycznia 2016
Już tydzień, od wypadku. Z moją siostrzyczką było wszystko dobrze, przed wczoraj tata przywiózł ją do domu. Lilianna zawsze mówiła, że chce, żeby jej druga córka miała imię po babci, czyli Zofia. Na razie spała w łóżeczku w pokoju rodziców, ale w przyszłości będzie miała swój mały zakątek.
Byliśmy dzisiaj w szpitalu, stan Lilianny nie polepszył się. Lekarze uspokajali nas i mówili, że wszystko będzie dobrze, ale oni zawsze tak mówią. Wróciliśmy do domu i pocieszyliśmy się Zosią. Ona była taka słodka, tylko była nieszczęśliwa, to było widać, nie miała przy sobie mamy. Od rana było bardzo zimno i chociaż chciałyśmy iść z Zośką na spacer, to nie mogłyśmy.
Byliśmy dzisiaj w szpitalu, stan Lilianny nie polepszył się. Lekarze uspokajali nas i mówili, że wszystko będzie dobrze, ale oni zawsze tak mówią. Wróciliśmy do domu i pocieszyliśmy się Zosią. Ona była taka słodka, tylko była nieszczęśliwa, to było widać, nie miała przy sobie mamy. Od rana było bardzo zimno i chociaż chciałyśmy iść z Zośką na spacer, to nie mogłyśmy.
Wtorek, 8 stycznia 2016
Wszyscy byli smutni. Tata ciągle czekał na telefon ze szpitala o stanie Lilianny. Bardzo ją polubiłam. Chodź z początku byłam przeciwko ich związku to teraz cieszę się, że są razem Zauważyłam, że ona też mnie polubiła, traktowała mnie jak swoją córkę. Powtarzałam sobie "Ona musi z tego wyjść!".
Około 15:00 do taty zadzwonił telefon. Wszyscy byli ciekawi o co chodzi. Po 5 minutach tata powiedział nam, że Lilianna poczuła się lepiej i wyszła ze śpiączki, natychmiast zerwałyśmy się z Zuzą z kanapy i pobiegłyśmy po Zośkę. Alan został w domu, z babcią. Po 10 minutach byliśmy już na miejscu. Wtargaliśmy się z Zosią na 3 piętro schodami, ponieważ winda była zepsuta. Kiedy Zosia zauważyła swoją mamę od razu zaczęła płakać. Wszystkim nam poleciały łezki w oku. To było wzruszające. Chcieliśmy dać jej córkę na ręcę, ale była jeszcze za słaba. Długo siedzieliśmy i nic nie mówiliśmy. Wszyscy myśleli, że wszystko już będzie dobrze, kiedy nagle zaczęło coś "pikać". Tata natychmiast zawołał lekarza. Kazał on nam się odsunąć i podjął reanimację, jednak nie udało się...
Lilianna już... Wszyscy zaczęli płakać. Zosia też poczuła, że ktoś odszedł i płakała głośniej od nas. Nie mogliśmy jej uspokoić. Lekarz kazał nam iść do domu i uspokoić się. W domu było cicho i smutno. Mocno przytuliłam Zuzię. Pozostał jej tylko tata. Tylko ona nie poznała go jeszcze dosyć dobrze. Mama była jej bliska, bardzo bliska. Rozumiem ją, ja też straciłam mamę...
Niedziela, 13 stycznia 2016
Pogrzeb był w piątek. Zuzia bardzo płakała, ostatni raz widziała swoją mamę. Dziś już jest jakoś lepiej w domu, bardziej radośnie. Tata jest bardzo smutny, już dwa razu stracił swoją żonę. Myślę, że więcej się już nie zwiążę z żadną kobietą. Zuza już nie była tak wesoła jak kiedyś. Po południu poszłam do jej pokoju, ale nie było jej tam. Szukałam jej po całym domu. Nikt nie wiedział gdzie jest. Pomyślałam, że poszła na spacer, żeby przemyśleć i pobyć sama, ale długo jej nie było. Zaczęłam się martwić, dzwoniłam do niej, ale telefon milczał. Wzięłam więc tatę i pojechaliśmy szukać jej po okolicy. Nikt jej nie widział. Zaczęłam się martwić, że coś jej się stało, ktoś ją porwał, czy co...
Szukaliśmy cały dzień, Zuza nie pojawiła się w domu. Zaczęliśmy myśleć, czy nie ma jakiejś ciotki bliskiej, albo dziadków, ale ona i jej mama nigdy nie mówiła o swojej rodzinie. Pojechaliśmy więc na policję i zgłosiliśmy zaginięcie, przyjęli zgłoszenie, ale uważali, że ona po prostu chciała pobyć sama.
Szukaliśmy cały dzień, Zuza nie pojawiła się w domu. Zaczęliśmy myśleć, czy nie ma jakiejś ciotki bliskiej, albo dziadków, ale ona i jej mama nigdy nie mówiła o swojej rodzinie. Pojechaliśmy więc na policję i zgłosiliśmy zaginięcie, przyjęli zgłoszenie, ale uważali, że ona po prostu chciała pobyć sama.
Poniedziałek, 14 stycznia 2016
Szukaliśmy jej pół nocy, ale nigdzie jej nie było. W końcu zdecydowaliśmy, że pójdziemy do detektywa. Tata wszystko mu opowiedział i po około godzinie przyjechali do naszego domu. Pierwsze co zrobili to spytali gdzie jest pokój zaginionej. Poszli tam i zaczęli przeszukiwać pokój. Szukali wskazówek, w końcu znaleźli pamiętnik, w którym Zuza napisała: "Nie mam dla kogo żyć, moja mama nie żyje, a tata... taty prawie w ogóle nie znam, ja już nie mam po co żyć!". Ten wpis nas wszystkich zszokował. Detektywi dalej przeszukiwali pokój, by znaleźć jakiś adres ciotki Zuzy. Po długim wyczekiwaniu w notatniku znaleźli adres jakiejś Marii Kowalczyk. Po nazwisku zorientowałam się, że to może być jej ciotka lub babcia. Detektywi nie zwlekali i natychmiast pojechali w wyznaczone miejsce. Pani Ania, która była detektywem, poszła zadzwonić do domu, lecz nikt nie otwierał. Długo tam czekali, aż w końcu pod domem pojawiła się kobieta. Pani Ania bez wahania wybiegła z samochodu i zatrzymała ją. Spytała:
-Pani Maria Kowalczyk?
-Tak, to ja, o co chodzi?
-Zna może pani Zuzannę Kowalczyk? To jakaś pani rodzina?
-A kim pani jest?
-Nazywam się Anna Wilk i jestem prywatnym detektywem.
-Aha, to przepraszam bardzo. Tak Zuzia to moja siostrzenica, a coś się stało?
-A możemy porozmawiać na spokojnie?
-Tak, proszę, niech pani wejdzie do domu.
Wyznała jej, że dzień wcześniej Zuza była u niej i dziwnie się zachowywała. Miała ze sobą plecak, co zwróciło uwagę Marii. Anna dowiedziała się też, że w Toruniu mieszkają dziadkowie Zuzy.
Wtorek, 15 stycznia 2016
Nie mogłam spać i całą noc rozmyślałam gdzie może być Zuza, cicho weszłam do jej pokoju. Przypomniałam sobie, jak kiedyś mi mówiła, że ma schowek pod łóżkiem i tam chowa jakieś prywatne rzeczy, a więc zajrzałam tam. Było tam sporo zdjęć z Lilianną, jej dziadkami i... tajemniczą osobą. Zastanawiałam się kto to może być. Postanowiłam zachować zdjęcie i szukać dalej. To co zobaczyłam zszokowało mnie. Na dnie schowka leżała koperta, postanowiłam ją otworzyć. W środku leżało 300 złotych, zdjęcie i kartka, na której napisane było:
"13 stycznia 2016, stary zamek w Toruniu. 300 złotych. Godzina 14:00." .
Szybko zapakowałam to do koperty i nie zwracając uwagi na godzinę(5:00), pobiegłam do sypialni taty. Nie mogłam go dobudzić. Po chwili otwarł oczy i zapytał:
-Coś się stało?
-Tak, wstań i chodźmy do salonu, wszystko ci wytłumaczę, szybko, nie mamy czasu, to chodzi o Zuzie!
-Dobrze, dobrze, idę.
Po 5 minutach byliśmy już na dole. Wyciągnęłam z koperty pieniądze, zdjęcie z jakimś mężczyzną i kartkę. Dałam tacie. Nie skojarzył od razu, ale kiedy przeczytał jeszcze raz, spytał:
-Lilka, skąd to wzięłaś?
-Nie mogłam spać i poszłam do pokoju Zuzy, przypomniałam sobie, że ma schowek pod łóżkiem i tam zajrzałam. Kiedy to zobaczyłam od razu przybiegłam do Ciebie.
-Dobrze, jest jeszcze wczesna godzina. Musimy poczekać chociaż do 7:00. Zadzwonię wtedy do babci, żeby przyjechała do Alana i po detektywów.
Po godzinie 7:00 byliśmy już w drodze na stary zamek. Ja z tatą zostaliśmy w samochodzie, ale to długie czekanie strasznie nas zniecierpliwiło. Poszliśmy więc w stronę bramy. Weszliśmy na jakąś wielką salę, było tam dużo kolumn, a zza jednej z nich dobiegał jakiś głos. Postanowiliśmy to sprawdzić. Kiedy podeszliśmy bliżej, zobaczyliśmy Zuzię, jednak ona była cała we krwi. Natychmiast zadzwoniłam po pogotowie i po policję. Tata zajął się Zuzą, odwiązał ją i odkleił taśmę z ust. Ona nie miała siły, aby coś powiedzieć. Zawołałam detektywów, ale oni nie byli sami. Był z nimi mężczyzna ze zdjęcia, które znalazłam pod łóżkiem Zuzy. Tylko nadal nie wiedzieliśmy co się tu stało. Na razie tylko mogliśmy sobie wyobrażać. Po około 5 minutach pod zamek przyjechała wezwana karetka i policja. Lekarze szybko opatrzyli rany i zabrali Zuzę na obserwację, a policja wzięła podejrzanego mężczyznę na komisariat. Detektywi zawieźli nas do domu. Podziękowaliśmy im za znalezienie Zuzy i pojechaliśmy naszym samochodem do szpitala. Spędziliśmy tam całe popołudnie. Zuza miała tam zostać jeszcze jeden dzień. Oprócz licznych obrażeń nic wielkiego jej się nie stało.
"13 stycznia 2016, stary zamek w Toruniu. 300 złotych. Godzina 14:00." .
Szybko zapakowałam to do koperty i nie zwracając uwagi na godzinę(5:00), pobiegłam do sypialni taty. Nie mogłam go dobudzić. Po chwili otwarł oczy i zapytał:
-Coś się stało?
-Tak, wstań i chodźmy do salonu, wszystko ci wytłumaczę, szybko, nie mamy czasu, to chodzi o Zuzie!
-Dobrze, dobrze, idę.
Po 5 minutach byliśmy już na dole. Wyciągnęłam z koperty pieniądze, zdjęcie z jakimś mężczyzną i kartkę. Dałam tacie. Nie skojarzył od razu, ale kiedy przeczytał jeszcze raz, spytał:
-Lilka, skąd to wzięłaś?
-Nie mogłam spać i poszłam do pokoju Zuzy, przypomniałam sobie, że ma schowek pod łóżkiem i tam zajrzałam. Kiedy to zobaczyłam od razu przybiegłam do Ciebie.
-Dobrze, jest jeszcze wczesna godzina. Musimy poczekać chociaż do 7:00. Zadzwonię wtedy do babci, żeby przyjechała do Alana i po detektywów.
Po godzinie 7:00 byliśmy już w drodze na stary zamek. Ja z tatą zostaliśmy w samochodzie, ale to długie czekanie strasznie nas zniecierpliwiło. Poszliśmy więc w stronę bramy. Weszliśmy na jakąś wielką salę, było tam dużo kolumn, a zza jednej z nich dobiegał jakiś głos. Postanowiliśmy to sprawdzić. Kiedy podeszliśmy bliżej, zobaczyliśmy Zuzię, jednak ona była cała we krwi. Natychmiast zadzwoniłam po pogotowie i po policję. Tata zajął się Zuzą, odwiązał ją i odkleił taśmę z ust. Ona nie miała siły, aby coś powiedzieć. Zawołałam detektywów, ale oni nie byli sami. Był z nimi mężczyzna ze zdjęcia, które znalazłam pod łóżkiem Zuzy. Tylko nadal nie wiedzieliśmy co się tu stało. Na razie tylko mogliśmy sobie wyobrażać. Po około 5 minutach pod zamek przyjechała wezwana karetka i policja. Lekarze szybko opatrzyli rany i zabrali Zuzę na obserwację, a policja wzięła podejrzanego mężczyznę na komisariat. Detektywi zawieźli nas do domu. Podziękowaliśmy im za znalezienie Zuzy i pojechaliśmy naszym samochodem do szpitala. Spędziliśmy tam całe popołudnie. Zuza miała tam zostać jeszcze jeden dzień. Oprócz licznych obrażeń nic wielkiego jej się nie stało.
Czwartek, 17 stycznia 2016
Wczoraj Zuza wróciła do domu. Policja przesłuchała ją w szpitalu i okazało się, że ten mężczyzna to były partner Lilianny. Zuza próbowała zepsuć ich związek, żeby mama nie cierpiała, a on chciał się zemścić na Zuzii. Na początku kazał jej przynosić jedzenie, a jeśli by odmówiła, on pobiłby ją, od niedawna kazał jej przynosić pieniądze, a w niedzielę musiała dać mu 300 złotych. Zuza obmyśliła to wszystko i stwierdziła, że nie ma dla kogo żyć, dlatego poszła na umówione miejsce, lecz bez pieniędzy. Mężczyzna pobił ją, związał oraz uśpił. Kiedy obudziła się, przemyślała to wszystko jeszcze raz i stwierdziła, że popełniła błąd. Miała od razu iść z tym na policję. I wie, że ma dla kogo żyć, ona ma nas. Ma mnie, Zośkę, Alana i... naszego tatę.
Odpoczęła jeszcze trochę i poszłyśmy z Zosią na długi spacer.
Wtorek, 12 marca 2016
Już minęły 2 miesiące od śmierci Lilianny, Zuzia zapomniała już o tych strasznych przeżyciach sprzed 2 miesięcy. Teraz jest szczęśliwa. 3 tygodnie temu miałyśmy ferie. A teraz znów chodzimy do szkoły, wszystko zaczyna się układać. Zofia miała już chrzciny. Zobaczyła ją cała nasza rodzina. Mam nadzieję, że ja z Zuzą już nigdy się nie rozłączymy.
Mam dla Was dwie wiadomości, dobrą i złą. Zacznę od złej. To był ostatni rozdział, ale części pierwszej. A teraz ta dobra. Zdecydowałam, że napiszę, drugą część pt. "Lilla na studiach.", a jeśli wszystko pójdzie jak po maśle, to może napiszę nawet część trzecią, która będzie opowiadać o Liliannie w dorosłym życiu. W każdej części pojawią się nowi bohaterowie, no i nie którzy odejdą. Drugą część zacznę pisać chyba od początku roku szkolnego, albo troszkę później, ale wszystko będzie dalej ns tym blogu. Żeby mój pomysł się powiódł, muszę znaleźć nowych czytelników, abym miała dla kogo pisać. To do zobaczenia. Buziaki i zyczę miłych wakacji :*
Strasznie wciągnęła mnie ta historia :)
OdpowiedzUsuń