niedziela, 24 maja 2015

Rozdział XVIII-Tragedia!

Wtorek, 24 grudnia 2015

Przygotowania do wigilii szły pełną parą. Każdy miał pełne ręce roboty. Jedni robili makówkę, inni uszka. Nie jedliśmy obiadu, ponieważ parę godzin później miała być wielka uczta. 
Około 16:00 wszyscy usiedliśmy przy stole. Odmówiliśmy modlitwę, podzieliliśmy się opłatkiem i zaczęliśmy jeść. Po kolacji każdy otrzymał prezent. Alan myślał, że to od gwiazdora, ale reszta wiedziała, że to rodzice nam kupili prezenty. 
Dostałam nowy telefon. Tak bardzo się ucieszyłam. Zuza też dostała telefon, ale inny. Alan natomiast został obdarowany zabawkami. Dostał koparkę, ciężarówkę itd. Rodzice myśleli, że my o nich zapomnieliśmy, ale tak nie było. Liliannie kupiliśmy kolczyki i naszyjnik, a tacie zegarek. Troszkę kosztowało, ale opłacało się. W końcu ich kochamy. O północy poszliśmy na pasterkę. Byłam śpiąca, ale udało mi się wytrzymać.

Środę, 25 grudnia 2015

Jak to w święta spotykamy się z rodziną. Co roku przygotowywał ktoś inny, teraz wypadło na nas. Około 14:00 do naszego domu przyjechała cała rodzina. Po raz pierwszy usiedliśmy razem z Zuzą i Lilianną przy tak wielkim rodzinnym stole. Razem z Zuzą i młodszym kuzynostwem poszliśmy do innego pokoju, aby porozmawiać o innych rzeczach. Ja z Zuzą chciałyśmy porozmawiać, Alan i Kacper pobawić się zabawkami, a Marta i Oliwia w chowanego. 
Oni byli co najmniej o 5 lat młodsi od nas. Dziewczynki namawiały nas do zabawy w chowanego, ale my z tego już wyrosłyśmy. Po długich namowach, zgodziłyśmy się. To było dziecinne. Po zabawach, poszliśmy na pyszną kolację, przy której wszyscy pytali jak z dzieckiem, kiedy się urodzi, itd. 

 Niedziela, 31 grudnia 2015

Sylwester! Uwielbiam! Około 13:00 pojechaliśmy na ostatnie zakupy w tym roku. Zażyczyłam sobie Picollo i słodycze. W końcu miał być to mój pierwszy sylwester z Zuzą. Po powrocie do domu zadzwoniłam jeszcze do Nicol, zapytałam:
-Przyjdziesz dziś do mnie na sylwestra?
-Wiesz co, nie wiem. 
-To spytaj się mamy.
-No ale nie teraz.
-Dlaczego?
-Nie ma jej w domu. Ale myślę, że będę mogła.
-To super.
-A kto będzie.
-Ja, Zuza i Ty.
-No dobra. Jeszcze potwierdzę.
-Dobra. Pa.
Około 19:00 do drzwi zadzwonił dzwonek. Przyszła Nicol. Usiadłyśmy w moim pokoju, po chwili przyszła Zuza. Włączyłyśmy telewizor i przyniosłyśmy jedzenie i napoje.Tata z Lilianną imprezowali w salonie. Wszyscy wytrwaliśmy do 1:00 w nocy.

Poniedziałek, 1 stycznia 2016 

Nicol spała u nas w domu. Było fantastycznie. To był najlepszy sylwester. Alan był jeszcze mały i poszedł spać o wiele wcześniej. Zjedliśmy spokojnie śniadanie. Około 10:00 tata z Lilianną pojechali do lekarza, ponieważ termin porodu zbliżał się wielkimi krokami. Ja z Lilianną i Alanem posprzątaliśmy w domu. Mieliśmy wspaniały pomysł na narodziny nowego członka rodziny. Jak skończyliśmy sprzątać, zadzwoniłam do taty i spytałam się:
-Wszystko dobrze?
-Tak, a dlaczego pytasz?
-Martwiłam się, ponieważ nie odbierałeś. Miałam złe przeczucia.
-Nie ma się co martwić.
-A z Lilianną wszystko dobrze?
-Tak, tak. Zaraz wyjeżdżamy.
-Dobrze, to nie przeszkadzam.
Razem z Lilianną oglądałyśmy telewizję. Powiedziałam:
-Długo ich nie ma.
-No pewnie, gdzieś weszli.
-...Może...
-No wcześniej też tak się martwiłaś, i po prostu nie mógł odebrać. A dzwoniłaś?
-Nie...
-No i dlaczego. Dzwoń!
Wybrałam numer, ale tata nie odbierał, kazałam Zuzii zadzwonić do mamy, ale ona też nie odbierała. Było już po 13:00, a ich dalej nie było. Zadzwoniłam do babi, aby przyszła do nas jak najszybciej. Zgodziła się i po niecałych 10 minutach była już u nas w domu. Ja z Lilianną poszłyśmy ich poszukać. Cały czas dzwoniłyśmy, ale telefon milczał. Ja wiedziałam, że coś się stało. Czułam to! 
Poszłyśmy na przystanek i pojechałyśmy w stronę lekarza do którego chodzi Lilianna. Spytałyśmy go:
-Czy Lilianna, pana pacjentka wyszła już?
-Tak, ponad godzinę temu, a coś się stało?
-Nie pojawiła się w domu, ona była z moim tatą tutaj. Dzwoniłysmy do nich, ale nie odbierają.
-A byłyście na policji?
-Nie!
-Poczekajcie, ja tylko pójdę sprawdzić, czy nie przyjęto nikogo do szpitala. Może Wasza mama urodziła, a my nic o tym nie wiemy.
-Mamy taką nadzieję.
Lekarz przyszedł i powiedział:
-Nikogo nie przyjęto.
-To co z nimi jest?
-Ja już kończę pracę, pomogę Wam ich poszukać.
-Dobrze.
Przeszukaliśmy okolicę szpitala, nikt ich nie widział. Postanowiliśmy, że  jak najszybciej pojedziemy na policję. Jak na złość zdarzył się jakiś wypadek i musieliśmy czekać. Po chwili Zuza zawołała:
-Lilla, czy to nie jest nasze... auto?
-Co? Nie! Tylko nie to! To nasz samochód!

Szybko wybiegłam z auta i pobiegłam w stronę wypadku, policjanci nie chcieli nas wpuścić. Powiedziałam:
-To nasi rodzice! Wpuśćcie nas!
Udało się. Wpuścili, ale widok był oszałamiający. Tata i Lilianna byli cali we krwi, a Lilianna była nieprzytomna. Martwiłyśmy się. Podeszłyśmy do Lilianny, ale lekarze powiedzieli:
-Odejdźcie! Bierzemy ją do szpitala! Musimy ratować dziecko!
Niemal nie straciłam przytomności. Byłam zszokowana. Tata nie odniósł poważnych obrażeń, ale Lilianna mogła umrzeć. Wsiadłyśmy do samochodu ginekologa Lilianny i pojechaliśmy do szpitala.
Lekarz poszedł uratować swoją pacjentkę i jej dziecko. Strasznie się trzęsłyśmy. Po chwili zobaczyłam na telefon, a tam 10 nieodebranych połączeń od babi. Zapomniałam jej powiedzieć. Natychmiast zadzwoniłam do babci i poinformowałam ją o tym zdarzeniu. Na dworze było strasznie zimno. Pół godziny później przyszedł ginekolog i spytałyśmy go?
-No powie pan coś?

-...Dziecko jest uratowane.
-A...moja mama? - spytała Zuza
-Zapadła w śpiączkę. Nie wiemy kiedy się obudzi, jeżeli w ogóle, ale bądźmy dobrej myśli.
-Tak, tak pan tylko mów Wy tak zawsze uspokajacie.
-A powiedziałem Wam prawdę. Możecie zobaczyć się siostrą.
Poszłyśmy zobaczyć naszą siostrzyczkę. W tym czasie byłyśmy szczęśliwe i załamane.
Do końca dnia byłyśmy w szpitalu. Przyjechała tam jeszcze babcia i Alan. Tata czuł się już lepiej i następnego dnia miał zostać wypisany.
 

niedziela, 10 maja 2015

Rozdział XVII- Grypa

Poniedziałek, 31 listopada 2015

    Kiedy się obudziłam, czułam, że źle się czuję. Nie miałam siły iść do szkoły. W łóżku leżałam około godzinę. Nie mogłam dłużej, bo było strasznie nudno, a poza tym czułam się trochę lepiej. 
Poszłam więc pomóc Liliannie, która była już w 7 miesiącu ciąży. Nie mogła podnosić ciężkich rzeczy, więc pomogłam. Pojechałyśmy jeszcze do apteki po syrop i po tabletki. 
Gdy wróciłyśmy była 13:00. Ugotowałyśmy obiad, przy czym dobrze się bawiłyśmy i poszłyśmy odpocząć. Lilianna pojechała odebrać Alana z przedszkola, a ja zjadłam obiad. 
Około 14:00 ze szkoły wróciła Zuza. Zapytałam:
-Jak było w szkole?
-Poczekaj, tylko odgrzeje sobie obiad.
Po 5 minutach do salonu przyszła Zuza, z przepysznym obiadem, zapytałam:
-No to powiesz?
-No dobra. Co ja chciałam powiedzieć? ... A, Karolina się wyprowadza!
-Coo?! ...To teraz już wiem, dlaczego się tak często przeprowadza.
-Tak, kiedy pani nas o tym poinformowała, wszyscy byli zadowoleni, ale nie dawali tego po sobie poznać.
-No i dobrze, jakby pani zauważyła, to...
-No, ona okłamała nas we wszystkim.
-Ona, wszystko miała zaplanowane, ale coś jej się to nie udaje. Widocznie zawsze trafia na osoby, które sobie z nią radzą albo na takie, które mają tatę takiego jak ja.
-Mhhm, mogę już jeść?
-Tak, czy ja bronię?- zaśmiałam się.
Gdy Zuza zjadła obiad, zapytała jeszcze:
-A jak Ty się czujesz?
-Już lepiej, to chyba taka jednodniowa choroba.
-Ale chyba nie przez sprawdzian z biologii?
-Sprawdzian? Przez sprawdzian? Nie!
-To jutro pójdziesz do szkoły?
-Raczej tak, a czemu?
-To radzę ci nie iść.
-Dlaczego?
-Pani z biologii, pytała dlaczego cię nie było. Myślała, że nie przyszłaś bo nie umiałaś na sprawdzian i pewnie dalej tak myśli.
-Nie! Ale ja naprawdę się źle czuję.
-To nie idź jutro do szkoły. Przeczekaj jeszcze. Zrozumie, że byłaś naprawdę chora.
-Dobra, jutro zostanę w domu. Dzięki!
-Ale za co?
-No za informację.
-Ale nie mów o tym nikomu, bo jak pani się dowie to...
-Dobra, dobra.

Czwartek, 5 grudnia 2015

    Nadal jestem w domu. Czuję się jeszcze gorzej. Z rana pojechałam z tatą do lekarza. 
Była ogromna kolejka. Czekaliśmy chyba godzinę, ale w końcu weszłam. 
Lekarz przebadał mnie i powiedział, że mam grypę. Nie byłam zadowolona, ponieważ będę musiała leżeć w łóżku, by nikogo nie zarazić, a w szczególności Lilianny. W dodatku zbliżały się święta Bożego Narodzenia. Musiała do nich zupełnie wyzdrowieć. Cały dzień był nudny, mogłam jedynie czatować przez internet z przyjaciółmi i z Zuzą.

Czwartek, 19 grudnia 2015

     Byłam w szkole. Wyzdrowiałam. Na szczęście to ostatni dzień w szkole przed świętami. Mogłam wreszcie jechać na zakupy. Około 15:00 cała rodzina wyjechała na zakupy. Spędziliśmy 3 godziny na kupowaniu przeróżnych prezentów i ubrań. Nie mogłam doczekać się już świąt. W domu znaleźliśmy się o 19:00, natychmiast przymierzyłam moją cudowną sukienkę. Na wieszaku wyglądała jak normalna sukienka, jednak gdy ją założyłam wyglądałam rewelacyjnie.
Byłam przeszczęśliwa. Święta już tuż-tuż!








Jednak coś wymyśliłam. Może być? Komentujcie i dawajcie pomysły. Pozdrawiam i zapraszam do czytania! :)
PS. Zapraszam na MOJEGO instagrama i  TUTAJ


[Przepraszam za spamik]
Zapraszam do siebie! :) ---> http://lilla2000.blogspot.com
Historia o zwykłej dziewczynie o imieniu Lilianna, która nie ma łatwego życia.
Co chwilę coś w nim się zmienia.

Nowa siostra
Poszukiwania
Kłopoty

Jeśli chcesz dowiedzieć się o życiu Lilianny, wpadnij.
Będę bardzo wdzięczna :)
Na pewno się odwdzięczę!

niedziela, 3 maja 2015

Rozdział XVI- W porządku

Poniedziałek, 4 października 2015

 Udawałam ,że jestem chora. Nie chciałam iść do szkoły, ale Lilianna zorientowała się. Musiałam szybko się ubrać i pojechać do szkoły. Razem z Zuzą, trzymałyśmy się razem. Gdy skończyły się zajęcia, czekałam na autobus. Zuza poszła chwilę wcześniej do szkoły. Podeszła do mnie, wtedy Karolina, powiedziała:
-Pilnuj swojej rodziny.
Wystraszyłam się. Natychmiast zadzwoniłam do taty. Po 10 minutach przyjechał po mnie i po Zuzę. Wyznałam im, że Karolina groziła mi. Tata postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Zawiózł nas do domu, a sam pojechał do domu Karoliny. Nie miałam siły nic zrobić. Cała się trzęsłam. Po około godzinie, do domu wrócił tata. Zbiegłam po schodach, aby z nim porozmawiać. Usiedliśmy w salonie, a tata powiedział:
-Wszystko będzie dobrze!
-Ale... skąd wiesz?- zapytałam
-Teraz nie powie o tobie nic złego.
-Ale... ty nie zrobiłeś... jej nic złego?- zapytała Lilianna
-Nie martwcie się o to! Porozmawiałem z nią i w końcu zrozumiała.
-Naprawdę? Tak łatwo poszło?
-No nie tak łatwo, nie chciała nic powiedzieć.
-To jak to z niej wyrzuciłeś?
-Zaszantażowałem ją.
-Ale...
-Dowiedziałem się, że ona nas wszystkich okłamała. Ona wcale nie była prześladowana. Postanowiłem to wykorzystać. 
-Jesteś fantastyczny, co było dalej?
-Wyznałem, że o wszystkim wiem. Karolina była nieźle wkurzona. Wtedy powiedziała, że skończy z tym prześladowaniem. Nie uwierzyłem jej od razu, ale przyrzekła.
-Tato, jesteś fantastyczny... Dziękuję!

Uściskałam go z całych sił i razem z Zuzą, poszłyśmy do jej pokoju. Usiadłyśmy przed laptopem i śledziłyśmy portal społecznościowy. Pisałyśmy z przyjaciółmi. Odrobiłyśmy lekcję i długo, długo rozmawiałyśmy.

Piątek, 7 listopada 2015

Nie bałam się już chodzić do szkoły. Dzięki tej sprawie, dowiedziałam się, kto jest moim prawdziwym przyjacielem. Ci prawdziwi nie opuścili mnie.  Po obiedzie całą rodziną pojechaliśmy do dziadków. Rozpieścili nas, jak nigdy wcześniej. Długo u nich gościliśmy. Kiedy wyszliśmy z domu dziadków, na dworze było biało.  Śnieg zasypał miasto. Trudno było się pogodzić, że zima już u stóp.



Przepraszam, że taki krótki, ale myślę, że dość ciekawy. Zapraszam do czytania. Pozdrawiam.