wtorek, 17 marca 2015

Rozdział VII- Poszukiwania

Piątek,1 lipca 2015

 Przed południem poszliśmy znów na plaże. Długo pływałam z Zuzą i Alanem, kiedy nagle brat zniknął mi z oczu. Był pod moją opieką, ponieważ tata z Lilianną poszli po jedzenie. Zaczęłam się martwić, rozpoczęłyśmy poszukiwania. Popytałyśmy paru ludzi, ale to nie było takie łatwe. Mało kto był Polakiem. Spotkałyśmy pewną kobietę, miała około 20 lat. Pomogła nam poszukać Alana. Dałyśmy jej zdjęcie chłopca, a ona nam numer telefonu. Wróciłyśmy na swoje miejsca i z niecierpliwością czekałyśmy na "rodziców". Po 10 minutach wrócili. Opowiedziałam im, o tym co się stało. Tata był zdenerwowany i zadzwonił na policję, a Lilianna prawie zemdlała. Daliśmy jej wody . Zuza została z mamą, a ja z ojcem przeszukaliśmy sąsiednią plaże. Nigdzie go nie było. Gdy Lilianna lepiej się poczuła wróciliśmy do hotelu. Jeszcze raz opowiedziałam o zdarzeniu i przypomniałam sobie, że on pływał, on mógł popłynąć gdzieś dalej... albo co najgorsze utonąć. Zadzwoniliśmy po ratowników, zaczęli przeszukiwać morze. Cały dzień szukaliśmy Alana. 

Sobota, 2 lipca 2015

Rano zadzwonił do nas telefon, z informacją, że widziano Alana w okolicy naszego hotelu. Wzięliśmy ze sobą jedzenie i ruszyliśmy w drogę. Pytaliśmy wszystkich ludzi, paru go widziało. Ze zdenerwowania w każdym chłopcu widzieliśmy Alana. Już straciliśmy nadzieję, kiedy nagle do taty zadzwonił policjant. Powiedział ,że przed chwilą na komisariat przyjechał Alan. Byliśmy przeszczęśliwi od razu pojechaliśmy odebrać chłopca. Choć byłam na niego wściekła to i tak stęskniłam się za nim. Wszyscy go uściskaliśmy, a policjanci spisali zeznania. Wróciliśmy do hotelu. Alan wszystko nam opowiedział. Spotkał nauczycielkę od języka polskiego. Zabrała go do swojego domu. Próbowała się skontaktować z tata, ale miała zły numer telefonu, a Alan nie znał obecnego. Gdy nadszedł następny dzień, nauczycielka zaprowadziła Alana na komisariat. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.

Niedziela, 3 lipca 2015

Wszyscy obudziliśmy się o godz. 8:00. Zjedliśmy śniadanie i szykowaliśmy jedzenie na plażę, kiedy nagle tato podszedł do mnie i powiedział:
-Córciu, nie pójdziemy teraz na plażę.
-Ale dlaczego, tato?
-Pójdziemy do restauracji. Musimy Wam coś powiedzieć. To jest bardzo ważne.
-Nie tylko nie to.
-Ale co?
-Już się rozwodzicie? No nie!
-Nie o to chodzi! Lilla!
-A o co?
-Dowiedz się w swoim czasie.
-A Zuza wie?
-Nie, tylko ja i Lilianna
-Ohhh, no dobrze. To kiedy idziemy?
-O 10:00. 
-A mam się ubrać wieczorowo, czy mogę tak na co dzień?
-To nie jest kolacja! Po prostu przyjdźcie, ale nie w brudnych ciuchach
-Dobrze,dobrze. 
Natychmiast poszłam do naszego pokoju. Zuza była w łazience, więc musiałam chwilę na nią poczekać. Zapytałam:
-Ciebie też zaprosili do restauracji?
-Moja mama?
-Tak!
-No tak, nie wiem o co chodzi nie chciała mi nic powiedzieć.
-Mi też tata nie chciał powiedzieć. Jestem ciekawa o co w tym chodzi. Idziemy na plażę?
-Teraz? Przecież jest 9:00!
-Oj, tam. Zdążymy!
-No dobra. A gdzie Alan?
-Pewnie "rodzice" zabrali go ze sobą.
-Aaa, racja. Chodźmy!
Gdy dotarłyśmy na plaże, zadzwonił do mnie telefon. Był to mój tata, powiedział:
-Hallo?! Lilka?
- Tak! Tato? Coś się stało?
-...Przyjedźcie ...do szpitala.
-Coo? Ale co się stało?
-Przyjedźcie, jak najszybciej. 
-Dobrze, już jedziemy!
Gdy skończyłam rozmowę z tatą, odezwała się do mnie Zuza:
-Coś się stało?
-Chyba tak! Chodźmy! Szybko! Myślę, że chodzi o twoją mamę! Ona jest chyba w szpitalu!
-Coo?! Nie!!! Tylko nie to!
-Ale ja nie jestem pewna!
Wsiadłyśmy do taksówki i pojechałyśmy do szpitala. Zuza opowiedziała mi ,że kiedyś jej mama była już w szpitalu i nie mal ją straciła. Dużo wtedy przeżyła. Tata powiedział:
T:W końcu jesteście!
-Ale co się stało?- odezwałam się
T:Zuza, twoja mama...
Z:Nie! Nie proszę tego nie mówić! Nie!
T:Ale ona nie umarła! Nie bój się! 
-To o co chodzi, tato!
T:Zuza. Twoja mama... Będziecie mieli rodzeństwo!!!
Z: Coo?! Ale przecież moja mama nie mogła już mieć dzieci.
T: Jednak mogła.
Z: A dlaczego jest w szpitalu?
T: Jak szliśmy do restauracji, twoją mamę strasznie zaczął boleć brzuch. Zadzwoniłem po pogotowie.
-A co chcieliście nam powiedzieć?
T:Właśnie o to chodziło. Pamiętacie jak mama się źle czuła? To wtedy poszła do lekarza, który powiedział jej , że jest w ciąży. To już 3 miesiąc. Więc za niecałe 6 miesięcy będziecie mieli rodzeństwo.
Z: Jejciu! Mogę zobaczyć się z mamą?
T:Tak możesz. Leży w sali numer 6.


9 komentarzy:

  1. Lubię narrację pierwszoosobową ^^
    U mnie nowa notka

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny ! Zapraszam też do mnie jeśli masz ochotę ;)
    http://life-ludmi-ferro.blogspot.com/
    RiRi

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Extra <3
      Ojej biedny Alan <3 Moje biedactwo <3 Więcej się tak nie gub <3 Haha pani miała zły numer tel do taty xd ( tak w realu to pani nie powaniewinna zabiarać dzieci do sb bo to jest porwanie no ,ale coż taka pani :) Oj biedna zemdlałaby <3
      Czekam na next
      U mnie kolejny rozdział w pon mam nadzieję ,że wpadniesz :*
      Magic Rose

      Usuń
    2. Tak, wpadnę :)
      Cieszę się, że czytasz ;)

      Usuń